W minioną sobotę Ruch Całym Życiem zakończył swój prawie dziewięcioletni żywot. Nie jest to nic dziwnego, w harcerstwie drużyny, szczepy, kręgi, kluby powstają, lepiej lub gorzej działają a później umierają śmiercią naturalną. I tak stało się tym razem. Czasem w takim przypadku wydaje się komunikat, w którym pada stwierdzenie: „formuła naszej działalności wyczerpała się”. Sensu to zdanie nie ma, ale ładnie brzmi.
W RCŻ jednak nic się nie wyczerpało, a jednak członkowie ruchu samorozwiązali się, wydając przy tym oświadczenie. Padają w owym oświadczeniu zdania ciekawe: „Czy mieliśmy patent na dobrą jakość? A może patent na prawdę? A może jedyną właściwą odpowiedź na pytanie: jaki ZHP? Nie i nigdy tak nie twierdziliśmy”. Hmmm… Samorozwiązany Ruch Całym Życiem twierdzi, że nie twierdził, iż miał patent na dobrą jakość, na prawdę i tak dalej. Powiedzmy sobie szczerze – właśnie dlatego ruch skupił tylko około stu instruktorów, ponieważ dokonał jednoznacznego podziału na tych, którzy są oświeceni i znają odpowiedź na każde pytanie oraz tych pozostałych, którzy są instruktorami drugiej kategorii. Jeżeli tego przez prawie dziewięć lat nie widzieliście, to może pora to jasno dziś przedstawić. Ruch skupił grono dobrych instruktorów harcerskich, robiących jednak wiele, by zrazić do siebie „instruktorskie masy”. Bo nikt nie lubi, gdy pojawia się obok niego, we własnej chorągwi lub hufcu instruktor, który mówi: „A ja wiem lepiej, mnie słuchajcie, wy nie macie przyjaciół, wasz wizerunek jest nijaki, rozmyty, jesteście spychani na mielizny, wasza działalność jest coraz słabsza, nie rozwijacie się zgodnie z moimi oczekiwaniami”. No tak, tym razem przepisałem fragmenty oświadczenia o samorozwiązaniu. Ale podobne poglądy można było usłyszeć kilka lat temu. Grupa dobrych instruktorów mówi Związkowi: „Doznaliśmy iluminacji, chodźcie z nami, też jej doznacie, będziecie wiarygodni”. Nie nie tędy droga do poprawy naszej organizacji. Nie pojedynczymi akcjami zmieni się Związek. Potrzeba tu autentycznej pracy organicznej. Jakimś pomysłem jest strategia ZHP. Ale ile trzeba wysiłku, by ją zrealizować! Tu nie wystarczy znakomitej „Gry w ruchu”, kursu harcmistrzowskiego i współtworzenia kilku harcerskich dokumentów. Dlaczego po roku – dwóch latach działalności nie zauważyliście, iż nie macie szans? Że wasza para idzie w gwizdek? Nie wiem, wszak w waszym gronie jest (było) kilku mądrych instruktorów. Samorozwiązaliście się, to słuszna decyzja. Wasza formuła się wyczerpała.
5 thoughts on “Wężykiem, czyli był Ruch”
Comments are closed.
Takie bzdury mógł napisać tylko etatowy pracownik ZHP, od wielu lat nie mający nic wspólnego z ruchem harcerskim.
Ilość pracy organicznej włożonej przez członków RCŻ przekracza zdolność pojmowania „druha”.
A Strategię ZHP jak i większość znaczących dokumentów w tym ZHP pisali głównie członkowie RCŻ (np. Program Ekonomiczny z olbrzymim wkładem Pawła Zygarłowskiego)
22 lutego 2000 roku w Dniu Myśli Braterskiej naczelnik ZHP
hm. Ryszard Pacławski uroczyście wręczył Harcerskie Nagrody
Myśli Twórczej im. Stefana Mirowskiego.
• W kategorii prac historycznych:
I nagrodę otrzymała hm. Kamila Bokacka za pracę „Wolne Harcerstwo 1921–1924”, jury zarekomendowało tę pracę
HBW „Horyzonty” do druku.
(http://www.prasa.zhp.pl/c200003/a09.html)
No i jak „druhu” wydrukowano tę pracę ??
Rozumiem Bartku i Tomku, że dzielicie instruktorów harcerskich na druhów i „druhów”. Takie swoiste braterstwo.
Dosyć śmiesznie brzmi komentarz druha („druha”?) Bartka. Popatrzmy na kartki z kalendarza. Czwartek 12 kwietnia – w chorągwi posiedzenie Komisji Historycznej, między innymi referuję plan najbliższego numeru biuletynu historycznego, którego jestem redaktorem. W piątek 13 kwietnia po południu omawiam wydanie ogromnego 1000-stronicowego wydawnictwa Chorągwi Stołecznej, będę je redagował i robił korektę. Wieczorem wyjazd, w niedzielę po południu powrót ze Starej Dąbrowy, gdzie prowadziłem kurs drużynowych. Jutro 16 kwietnia mam spotkanie komendy hufca – jestem jej członkiem. Przez cały tydzień ostro z Perłą będziemy zajmować się zlotem skautów Europy Środkowej „Krakus 2008” (jak wiadomo współodpowiadałem za 600-osobową reprezentację ZHP na zlocie „Orbis 2006”). Itd., itd. Wymieniam oczywiście te moje zadania instruktorskie, które nie mają związku z pracą zawodową.
Takie bzdury na mój temat mógł napisać tylko druh („druh”?), który ma klapki na oczach i niewiele wie o ruchu harcerskim i instruktorach tegoż ruchu.
Swoją drogą skąd u młodego prawdopodobnie instruktora ZHP taka nienawiść do etatowych pracowników Związku…
Na pytanie druha („druha”?) Tomka mogę odpowiedzieć, że nie wiem, jak wydrukowano pracę Kamy. Nie zetknąłem się z tym tekstem ani w roku 2000, gdy byłem naczelnym „Czuwaj”, ani w okresie późniejszym. To mój błąd. Zadzwonię w najbliższym czasie do Kamy i zapytam ją, jak wydrukowano tę pracę.
No cóż… Dziś, z perspektywy czasu, można już powiedzieć kto miał rację z tym ruchem.
Adam słusznie zauważył, że do zarządzania związkiem trzeba czegoś więcej niż Gry w Ruchy i jednej czy dwóch udanych konferencji. Rok pracy obecnej GK zdaje się tylko to potwierdzać.
No tak, między innymi mamy dziś problem w zarządzaniu organizacją.
A swoją drogą muszę się przyznać, że czasami wolałbym nie mieć racji.