Weekend w Starej Dąbrowie. Prowadzimy nasz hufcowy kurs drużynowych, będący kontynuacją (dla najlepszych) zimowiskowego kursu przybocznych. Bardzo ciekawa koncepcja, pierwszy raz chyba w historii naszego środowiska. Pozostali przyboczni, także kilkunastoosobowa grupa, zostanie zaproszona na kurs drużynowych za rok. Zajęcia mają charakter motywujący i wzmacniający postawy, pogłębiający wiedzę i umiejętności. Czyli ciąg dalszy zimy, ale na nieco wyższym poziomie. Na dodatek nasi namiestnicy szykują zupełnie odlotowe święto hufca. Kursanci będą do przygotowania i przeprowadzenia tej imprezy zaproszeni. Razem kurs jest niesłychanie mocną dawką „uharcerzenia” i „unistruktorowienia” grupy wędrowników. I wszystko byłoby wspaniale, gdyby nie pojawił się dla mnie niezrozumiały problem.
Część naszych harcerzy, z którymi pracujemy bardzo intensywnie, chce prowadzić drużyny – i pracę tę rozpocząć szybko, zaraz po ukończeniu kursu. I równocześnie nie chce tak samo szybko otwierać prób przewodnikowskich. Dlaczego? Co takiego jest w stopniu przewodnika, co takiego jest w wymaganiach i opracowywaniu karty próby, że niektórym wydaje się, iż zdobycie stopnia jest trudne, przykre, mało atrakcyjne?
Fragment sobotniego kominka poświęciłem analizie praw i obowiązków drużynowego, nie będącego instruktorem i drużynowego – instruktora. Wyszło nam, że obowiązki mają takie same. (Ale, druhu, drużynowy nie będący instruktorem nie musi wychowywać następcy, a instruktor musi – padło w dyskusji. – Jak to nie musi? – zapytałem. – To taki drużynowy może ot, po prostu, rzucić drużynę? To takiej osobie ma i organizacja, i rodzice harcerzy zaufać? Drużynowy-nieinstruktor nie ma takiego moralnego obowiązku? Ot, może bez przygotowania następcy porzucić swoich wychowanków?). I wyszło nam, że tylko prawa są inne – i te związane z odbieraniem Przyrzeczenia, i bierne prawo wyborcze, i możliwość prowadzenia obozu.
Więc jaka jest prawdziwa przyczyna odkładania zdobywania stopnia instruktorskiego za rok, dwa, dwa, trzy? Niechęć do samorozwoju? Strach przed komisją? Brak ambicji?
Kurs trwa. Będziemy jeszcze mogli w postawach naszych kursantów coś zmienić, by drużyny nie tylko prowadzili przeszkoleni wędrownicy, ale także znakomici instruktorzy ZHP.