Dwa dni temu w „Stołecznej” bardzo ważny i interesujący artykuł Andrzeja Jaczewskiego. Napisał go z okazji kolejnej rocznicy wybuchu powstania w getcie warszawskim. Wspomina własne (i swojego szczepu) przeżycia związane z uroczystościami, jakie z tej okazji zorganizował w roku 1983, a więc jeszcze w stanie wojennym.
Andrzej już był wówczas znanym i cenionym seksuologiem, profesorem na pedagogice, ale równocześnie szczepowym „79” i członkiem Rady Naczelnej ZHP. W tamtej, znaczącej w historii Związku kadencji, reprezentowaliśmy Chorągiew Stołeczną w trójkę – Andrzej, Grzesio Nowik (wówczas szczepowy „22”, dziś członek ZHR a także wybitny historyk wojskowości i Szarych Szeregów) i ja (wtedy szczepowy „3”). Współpracowaliśmy w tamtych latach, ale o uroczystościach tych Andrzej szczegółowo nam nie opowiadał. Cóż, Andrzej reprezentował Hufiec Żoliborz, a my z Grzesiem byliśmy z hufca z drugiej strony Wisły – Pragi Południe. W jednym z jego tekstów, jakie zamieścił w redagowanym przeze mnie „Na tropie”, chyba o tym wspomniał, ale o wydarzeniach opisanych w „Stołecznej” relacji być nie mogło – wiadomo, cenzura.
Artykuł Andrzeja analizować można wieloaspektowo. Dla redakcji gazety pewnie najważniejsze było ukazanie, że pomnika Bohaterów Getta w kwietniu 83 roku „broniła” przed harcerzami duża grupa milicjantów, aby nie dopuścić do „demonstracji”, to znaczy złożenia symbolicznych wiązanek kwiatów pamięci żydowskich powstańców.
Mnie jednak zafascynował Andrzej – wychowawca. Rzecz przecież została wywołana głupim zachowaniem kilku harcerzy, którzy w czasie powrotu z zimowiska wywiesili na drzwiach przedziału karteczkę z napisem: „Żydom i psom wstęp wzbroniony”. Wielu z nas kazałoby zdjąć kartkę, wyraziłoby swoje niezadowolenie z pisania bredni przez harcerzy. Andrzej jednak – właśnie Andrzej-wychowawca – nie właściwie wykorzystał ów incydent. Zauważył, że być może wśród jego harcerzy mają miejsce zachowania antysemickie. Stąd dalej Andrzejowe inicjatywy – udział kilkuset harcerzy hufca w spektaklu Teatru Żydowskiego, a później owa „demonstracja”.
Zastanawiam się, czy każdy z nas – instruktorów harcerskich (każdy z nas – nauczycieli) postąpiłby jak Andrzej. I nie dotyczy to wyłącznie antysemityzmu. Bo być prawdziwym wychowawcą jest bardzo trudno.