W Teatrze Wielkim wydarzenie – premiera baletu „Oniegin”. Chciałoby się napisać – baletu Piotra Czajkowskiego, ale znawcy powiedzą: baletu z muzyką Czajkowskiego. Dlaczego? Po prostu wielki kompozytor takiego baletu nie napisał, to Kurt-Heinz Stolze z różnych utworów Czajowskiego wybrał te, które akurat mu odpowiadały, scalił zgodnie z własną koncepcją do libretta według poematu Puszkina i powstało dzieło, które prezentować można w teatrach operowych.
Kierownictwo naszego Wielkiego poszło na całość. Zapragnęło, by przedstawić klasyczną inscenizację sprzed czterdziestu lat, pokazywaną na kilku europejskich scenach, a której autorem jest nieżyjący już John Cranko. Udało się. Cukierkową inscenizację, dopracowaną w najdrobniejszych szczegółach, od soboty można oglądać w Warszawie. Wielkie płachty materiału z namalowanymi ścianami, cudowne pastelowe stroje, ciekawe światło, dobrze poprowadzona orkiestra…
Ale najsilniejszym atutem „Oniegina” są wykonawcy. Jak są młodzi, można było zobaczyć, gdy już rozcharakteryzowani pokazali się na spotkaniu popremierowym. Wojciech Ślęzak (Oniegin) tłumaczył swoje spóźnienie: – Musiałem zdjąć z siebie te dodatkowe dziesięć lat, które miałem na twarzy. – Bo akcja trzeciej części baletu toczy się dziesięć lat po części drugiej, gdy Oniegin w pojedynku zabija swojego przyjaciela Leńskiego (tańczy w tej roli Maksim Wojtul).
Ja ze zdumieniem patrzyłem na szczuplutkie tancerki zespołu baletowego – ponoć gdy utyją kilo lub dwa, ich partnerzy odmawiają tańczenia z nimi, bo kto by chciał wielokrotnie podnosić jakieś dodatkowe ciężary. Ale może to całego baletu nie dotyczy, lecz tylko solistów. Obie główne wykonawczynie – Marta Fiedler i Aneta Zbrzeźniak na razie spokojnie mogą jeść czekoladki.
Balet jest zatańczony znakomicie. I wszyscy cieszyli się, że choć inscenizacja jest przygotowana przez międzynarodową ekipę, to wszyscy wykonawcy są naszymi tancerzami, że nie trzeba, jak w przypadku wielu oper, sięgać po zagranicznych wykonawców, gdyż nasza młodzież jest świetna.
Można „Onieginowi” wróżyć długie lata na stołecznej scenie, bo to widowisko, które ogląda się z dużą przyjemnością.
1 thought on “Oniegin”
Comments are closed.
Szczerze mówiąc nie rozumiem Pana zachwytów nad młodością i figurami tancerzy. To że są młodzi to raczej oczywiste, przecież 50latek nie poradziłby sobie z takimi rolami. Inna sprawa, że zarówno W. Ślęzak jak i M. Fiedler tańczący główne role akurat nie są bardzo młodzi jak na tancerzy (tancerze zaczynają karierę w wieku 18lat). A jeśli chodzi o figury to przecież jest to charakterystyka i wymagania tego zawodu.
Z większą radością przeczytałabym ten tekst gdyby skupił się Pan w nim na rzeczach mniej oczywistych, czyli np interpretacji ról czy wykonaniu technicznym.