Kilka dni za morzem. Nie tak daleko, z drugiej strony Bałtyku.
Za każdym razem, gdy przebywam w Skandynawii, najważniejsza dla mnie jest przyroda, piękno krajobrazów, morze, lasy i jeziora. Parki narodowe i rezerwaty. Sójki, łosie i króliki. W ostateczności Skansen, gdzie można pooglądać Szwecję w pigułce, razem z jej kulturą i tradycjami (nie tak dawno była noc Walpurgii, będąca niestety przede wszystkim okazją do wielkiego narodowego pijaństwa).
Więc może jednak napisać inaczej, o sprawach bardziej przyziemnych? Na przykład o służbie zdrowia? Wszak grozi nam co najmniej jednodniowy strajk służby zdrowia? Szwedzi narzekają, że w ich państwie żyje się coraz gorzej. Ale mnie się wydaje, iż nadal nasz północny sąsiad (choć rządzą tam prawicowi moderaci) jest dla nas wzorem państwa socjalnego. Szkoda, że z ich doświadczeń nie chcemy w naszych reformach skorzystać.
Szwed idzie do lekarza, tego domowego, jak u nas, a także do specjalisty, do którego lekarz domowy go zapisał. I za każdą usługę płaci wcale nie najmniejszą kwotę. Czym się więc zachwycać? Jest czym. Bo gdy Szwed jest schorowany, gdy musi częściej chodzić do lekarza, prześwietlać się, korzystać z usług pielęgniarki, po zapłaceniu (w ciągu roku) 900 koron (czyli około 360 złotych) kolejne wizyty ma już za darmo. Ów rok nie zaczyna się 1 stycznia, lecz dnia, od którego zaczyna zliczać wpłaty. Podobnie jest z lekarstwami, kupowanymi na recepty. Tu limit jest większy – 1800 koron. Ale osoby częściej chorujące lub mające stałą dolegliwość bardzo szybko lekarstwa za tę sumę wykupują. później mają je „za darmo”. A więc Szwed miesięcznie nie wydaje więcej na leczenie niż sto złotych. Nawet jak na polskie warunki nie jest to wiele, a pamiętajmy, że zarobki (także emerytury) są w Szwecji znacznie wyższe niż w Polsce.
Szpital jest bezpłatny. Ale nie do końca. Pacjent płaci w nim za wyżywienie. Ustawodawcy doszli do wniosku, że przecież każdy wydaje na siebie jakąś sumę na jedzenie. Tu limit ustalono jak na polskie warunki dość wysoki, bo 80 koron dziennie (czyli 32 złote), ale jakie to jest jedzenie! Z dwukrotnie w ciągu dnia podawaną kawą oraz codziennym pytaniem: – Czy podać panu na deser lody?
O znakomitych rozwiązaniach związanych z pracą służby zdrowia mógłbym napisać wiele – to tylko przykłady…
Nie ma tam kłopotów? Problemów? Ależ z punktu widzenia pacjenta bardzo dużo. Ot, przyjeżdża na oddział szybkiej pomocy (takiego pogotowia) człowiek ze złamaną ręką. Całkiem przytomny i w niezłej formie. Przyjeżdża o 21.00. O której w szpitalu ta ręką jest nastawiona? O 18.00 dnia następnego. Gdyby miał siekierę w głowie, na pewno operowano by go nieco szybciej.