Maraton zakończony. Maraton trwający w moim przypadku ponad dwa tygodnie. Dyrekcja mojej szkoły postawiła przede mną trudne zadanie, po raz pierwszy aż tak męczące. Ale na szczęście tegoroczne matury już za mną. Mogę zacząć zachwycać się piękną pogodą i myśleć o powrocie do codziennych zajęć.
Lecz cały czas pozostają dwie myśli: jak napisała maturę z polskiego „moja” klasa, ta, którą do matury przygotowywałem. Jaki wynik osiągnie Danusia? A Marta? A Justyna? I myśl druga: Co zrobić, aby moi tegoroczni drugoklasiści wypadli na maturach z polskiego śpiewająco.
Przeszłości nie zmienię, ale o przyszłości muszę pomyśleć.
– Muszą znać lektury. Nie da się bardzo dobrze napisać pracy pisemnej, jeżeli Boryna będzie „starą Boryną”. Uczeń wyobraża sobie, iż Antek to jedna postać – oczywiście mężczyzna, a Boryna to postać druga – płci żeńskiej. Nieznajomość lektur, tych podstawowych, widać na każdym kroku. Ot, w wypracowaniu mają być zaprezentowane przykłady z dwóch utworów, a są tylko z jednego – druga lektura nie jest zupełnie znana, nawet ze słyszenia.
– Muszą umieć dokonać analizy tematu. Pisanie nie na temat to zmora prac pisemnych. Klucz jest zawsze tworzony zgodnie z poszczególnymi słowami tematu. Porównaj znaczy porównaj, dokonaj analizy to konieczność przeanalizowania danego fragmentu. Gdy napisano w temacie, że trzeba odnieść się do całego utworu, wiadomo, że w kluczu znajdą się hasła właśnie tego dotyczące. Ku mojemu zdziwieniu są to problemy zasadnicze.
– Trzeba nauczyć ich wprowadzać walory. W tekstach prac pisemych jest ich stanowczo za mało. A dlaczego nie dostać dodatkowego punktu, przecież każdy się liczy.
– Plan pracy musi być jasny. Tu nie ma miejsce na eksperymenty formalne. Wstęp, rozwinięcie (złożone często z dwóch części), zakończenie. Bywają prace bez wstępu (to nie problem napisać, że Słowacki, Mickiewicz, Wyspiański wielkim poetą był), bywają nez zakończenia. A punkty lecą.
– Styl, język… No cóż, tu pomóc mogą częste ćwiczenia. Nie ma lekko. Będziemy ćwiczyć, przecież już za rok matura…
