Nasz minister edukacji pomieszał nam w maturze. Uczniowie w trzeciej klasie zadają mi pytanie: „Czy nie powinniśmy znać wszystkich zasad i koncepcji matury na dwa lata przed egzaminem? A do matury już niecałe osiem miesięcy?”. Cóż mogę odpowiedzieć, zachowując autorytet szkoły i swój, o ministrze już nie mówiąc. Tak młodzieży nie wolno traktować, ale minister o tym chyba wie.
Dzieją się jednak, związane z maturą z polskiego, przy okazji tych zmian rzeczy dobre i złe, Dobre – nie będę oceniał na ustnym egzaminie własnych uczniów. Fakt, ktoś może być w stosunku do „moich” za ostry. Ale w szkole, wydaje mi się, jesteśmy na tyle obiektywni, że nie będziemy starali się pokazać, iż jacyś uczniowie jakiegoś nauczyciela są słabsi. To nie u nas. Czyli jeżeli nie będę pytał własnych uczniów, mogę ich lepiej przygotować, także zadając takie pytania, z jakimi mogą się spotkać już na maturze. Ale „oszczędnościowo” zmniejszono komisję do dwóch osób. To źle.
A matura pisemna? Ja w tym roku nie tworzyłbym w wersji rozszerzonej nowego tzw. testu, nieco trudniejszego od tego z wersji podstawowej. To mało istotne, że komisje egzaminacyjne pokażą przykładowe trudniejsze „testy”. Mało ważne, że uczniowie będą pisać próbną maturę w wersji podstawowej lub rozszerzonej. Zmieniono tu generalnie zasady egzaminu, a tego nie powinno się tak późno robić. Przy okazji ciekaw jestem, jak komisje egzaminacyjne wystandaryzują tę część matur.
W maju będę sprawdzał matury. Już jestem ciekaw, jak powiodą się te w wersji rozszerzonej.
