Zebranie partyjne. Na sali kilkadziesiąt osób i Ona – gość mile widziany, członek władz partii. Niedawno odbyła się wielka konwencja, wypowiadali się najwyżsi partyjni dostojnicy (takie przyszły czasy, że mówi się o nich Wojtek i Grzesio – ale to znak nowego w partyjnym życiu), głos zabrał były prezydent.
Rozmowa tu, na sali, burzliwa. Każdy ma coś do powiedzenia, Gość też małomówna nie jest. Nasz przewodniczący opowiedział nam ogólnie, jak przebiegła konwencja, ale wszystkich interesują szczegóły. Kondycja partii, program, plany związane z różnymi, nawet drobnymi sprawami. Interesuje nas budowa ulic na terenie dzielnicy, ale także rozliczenie byłych działaczy… I odpowiedź na pytanie, dlaczego tacy silni i sprawni tak źle rządziliśmy. A może dobrze i o tym nie wiemy?
Siedzę z boku, robię jakieś notatki i na marginesie naszego zebrania na usta ciśnie mi się kilka pytań. Czy celem istnienia partii jest jedynie walka o elektorat? Walka o władzę, a zatem o to, by zagłosował na nas więcej milion, dwa miliony obywateli? Czy naprawdę najważniejsza jest debata o procentach własnych i cudzych, szansach na odebranie „im” części wyborców, o zagospodarowywaniu niezagospodarowywanych, abyśmy weszli do Sejmu dużą, jak największą reprezentacją.
Dlaczego (i to jest pytanie kluczowe) podstawą naszego myślenia nie jest człowiek, zwykły obywatel, któremu dzięki realizacji naszego programu będzie się żyło szczęśliwiej? A więc (żeby być blisko bieżących problemów z pierwszych stron gazet) jak ma funkcjonować służba zdrowia. Gdy rządziliśmy, w tej sprawie nie zrobiliśmy nic sensownego. Więc może teraz, w opozycji, przedstawilibyśmy dobry projekt leczenia naszego społeczeństwa? I walczyli o wprowadzenie go w życie?
A może wiemy, jak ma działać polska szkoła, niszczona dziś przez pana G. Nasza była pani minister edukacji wizji rozwoju szkoły nie miała, choć oczywiście w porównaniu z panem G. była ona orłem. Pytanie – jaka szkoła – jest ważne dla każdego obywatela. I odpowiedź na to pytanie też.
Albo nasza koncepcja rozwiązania problemów domów dziecka. Obserwuję akcję „Gazety Wyborczej” – to dziennikarze mają mieć pomysły, a partia, która chce być najbardziej znaczącą w kraju, nic nie ma do powiedzenia?
Powiecie – a przecież ostatnio mówiliśmy o podniesieniu płacy minimalnej do średniej krajowej, mówiliśmy o 1400 złotych… No właśnie. Czy zdanie z tą sumą padło, by autentycznie podnieść ludziom płace, czy po to, by zdobyć procent więcej elektoratu? W jakim celu, Kotku, jakby powiedział Kisiel. Mówicie, że to to samo? Ano nie. Bo to nie ma nic wspólnego z rozważaniem, co było pierwsze – jajko czy kura.
2 thoughts on “Nasze cele…”
Comments are closed.
Cisnie sie jeden komentarz:
kradliście, kradniecie i kraśc bedziecie.
A co do opozycji i tego że niby teraz ma walczyc, wysuwac postulaty i reformować. Teoria krązenie elit Vilfreda Pareto mówi o tym że elity, w tym wypadku polityczne, wraz z upadkiem swojego znaczenia zbierają siły i stają sie bardzo aktywne. Pomysłów sie rodzi od pyty, propozycje zmian, nowe koncepcje reform systemowych itd. W końcu kupują tym społeczeństwo, wygrywają wybory i znowu osiadają na laurach. Reform ni ma.
Wiec najlepszy jest bunt przeciw systemowi i zajęcie się własnym życiem. Budowanie własnej wartości niezależnie od aktualnej polityki.
pzdr
rad
Drogi barbarzyńco,
moim zdaniem należałoby cywilizować nasze elity. Bo cóż dobrego – dla Ciebie i dla mnie – da anarchia (buntowanie się)? Dlatego jestem za budowaniem własnej wartości, choć od polityki uciec się nie da…