ArtAnimacje to stowarzyszenie do tej pory mi nieznane, choć muszę przyznać, że to tylko z mojej winy. Od kilku lat pod egidą ArtAnimacji przeprowadzane są interesujące projekty, z których może najważniejszym był „Projekt Praga – Fabryka snów”, który miał miejsce przed rokiem w nieczynnych Polskich Zakładach Optycznych na warszawskim Grochowie.
Cóż, lepiej późno niż wcale. Trochę przypadkowo trafiłem na kurpiowskie wesele do warszawskiej „Montowni”, aby uczestniczyć w PROJEKCIE FOLKLOR – akcji poświęconej po prostu miłości.
„Niezależnie od wiejskiego czy miejskiego rytmu życia, jak pisze animatorka projektu Marta Wójcicka, jednym z jego ważniejszych elementów jest miłość. Miłość ma zawsze swój wymiar kultowy i kulturowy – niezależnie od tego, czy jest to obrzęd weselny – tradycyjne zaślubiny młodej pary czy opowieść o miłości z telewizyjnego show. Do realizacji projektu zaprosiliśmy grupę teatralną Carniacy z Czarni ze spektaklem weselnym oraz młodych artystów zajmujących się, na co dzień projektami performatywnymi, działającymi na pograniczu teatru”.
No i mieliśmy autentyczne wiejskie weselne obrzędy, piosenki, przyśpiewki, tradycyjne mowy, przegadywania. Mieliśmy posmak wesela: samogon, samodzielnie produkowane wiejskie piwo, kiełbasę, smalec, chleb, szynkę, ogórki kiszone (pyszne!), kaszankę… Autentyk, choć, co jasne, odchodzący powoli już do lamusa.
Ale na ile autentyczne było poszukiwanie miłości (pocałunku) przez prawdziwego „super-singla” na placu Trzech Krzyży i okolicach? Biegającego po ulicach i zaczepiającego przechodniów w tym czasie, gdy w „Montowni” trwał już spektakl Carniaków? Czy prawdziwe były poglądy osób zaproszonych na ślub w kościele św. Aleksandra, którzy o miłości mówili z ogromnym dystansem? A może starszych państwa, którzy z dumą mówili: – My już jesteśmy ze sobą dziesięć lat. – I czy miłość reprezentuje ostatni obraz z filmu, który powstał w ciągu godziny jako efekt zabawnego jednak happeningu – pień warszawskiej palmy, przypominający wielkiego fallusa?
Czy autentyczny też jest preformens Leon, pokazujący się na początku swego występu jako owłosiona świnia, a kończący jako diva kabaretowa na wysokich obcasach i w kusej lśniącej sukieneczce?
Jakoś mi się wydaje, że z całego projektu folklor poświęconego miłości autentyczne pozostają tylko tylko ogórki i samogon. Martuniu, czy to było do udowodnienia?