Cóż, przyszła pora na wakacje.
Całe lata zdumiewał mnie fakt, że ludzie chcą latem przebywać w tłumie – nad jeziorami, nad morzem, w górach. Czy to może być wypoczynek? Dziwiłem się, organizując obozy harcerskie, że ktokolwiek chce walczyć o swoje grajdoły (to takie miejsca na nadmorskiej plaży, które zajmuje jedna rodzina), chodzić na smażone rybki i opalać się wśród setek podobnych osób opalających się wokół. Nie da się ukryć – życie pod namiotem na obozie stałym, pod namiotem lub w schroniskach na obozie wędrownym to był jedyny sposób na spędzanie najpierw wakacji, a później urlopu. Gdzieś później zaświtał nam genialny rodzinny pomysł – można na wakacje wynająć sobie chatę, żyć w warunkach bardziej cywilizowanych niż na obozie, ale nadal w jakiejś głuszy. A jeżeli owa chata znajduje się na wyspie gdzieś w okolicach Sztokholmu – wypoczynek musiał być nadzwyczajny.
I co się ostatnio wydarzyło? Z naszych lasów, znad jezior, ze szwedzkiego zimnego Bałtyku częściowo zrezygnowałem rz rzecz wypoczynku nad Morzem Śródziemnym. Gorące słońce, gorące morze, góry gorącego (i zimnego) jedzenia. I wokól tłumy… Czy tak jest, że w pewnym wieku człowiek staje się leniwy i nie chce mu się spać w śpiworze w mokrym namiocie? Chce jeść dobrze, coś przy okazji zwiedzić. I lenić się…
Ale nie jest tak całkiem ze mną źle. Na przykład przez 10 dni w małym namiocie na karimacie spać będę w tym roku na zlocie ZHP w Kielcach.
Ale jutro pływać już będę w Morzu Śródziemnym, co chciałem w takiej formie oznajmić i przy okazji wszystkim czytelnikm moich zapisków tego samego życzyć.