Wczasy za granicą rzecz interesująca. A co dopiero, gdy człowiek praży się w temperaturze 40 stopni i wchodzi do morza, które ma trochę ponad 30… Człowiek praży się i ma czas na obserwowanie przemysłu turystycznego będąc obiektem, przedmiotem, który ma być zadowolony ze swego wypoczynku jak tysiące podobnych osobników znajdujących się w okolicach.
Mam być zadowolony, więc jestem. Płynę na wielkim pontonie dość wartką od czasu do czasu rzeczką (to się oficjalnie nazywa rafting). Wokół nas inne pontony. Pochlapujemy się prowadząc małe bitwy rzeczne. – Ile osób spływa tędy dziennie? – pytamy. – Około sześciu tysięcy – pada odpowiedź. No tak, nie ma to jak wypoczynek zbiorowy…
Jedziemy do słynnych ruin starożytnego miasta. Wycieczka zorganizowana przez renomowane biuro podróży, ponoć najlepsze w kraju. Godzinka jazdy – sklepik przydrożny. Kolejna godzinka – znów sklepik. Kawałek dalej: – Tu, proszę państwa, mają państwo możliwość zjeść znakomity obiad, nie jest on wliczany w koszty wycieczki… – Mamy więc przerwę. W powrotnej drodze jeszcze tylko obowiązkowy postój i degustacja miejscowych win, kolacja (już w ramach opłaty za wycieczkę), dwa krótkie postoje (bo pewnie nie kupiliśmy pamiątek jadąc w tamtą stronę). Wycieczka od szóstej rano do dwudziestej drugiej. Czy poza postojami i posiłkami coś jeszcze? Oczywiście. Zwiedzaliśmy ruiny i miejscowe cuda natury nieożywionej wpisane na listę UNESCO. Mieliśmy na to diwe godziny i dziesięć minut. Ale cóż to wobec możliwości zakupu miejscowych win… W tym fragmencie przemysłu turystycznego wzięło razem z nami udział także kilka tysięcy innych. Może innym organizatorzy dali dwie godziny i dwadzieścia minut na zwiedzanie? Szczęściarze….
Po dwóch tygodniach zwiedzania, pływania, jedzenia (śniadanie od siódmej) , jedzenia, jedzenia, opalania się, jedzenia (ostatni posiłek o północy) wracamy do domu. Zadowoleni? Oczywiście (choć chciałbym po tych ruinach chodzić co najmniej cztery godziny). Wypoczęci? Nie da się ukryć. Przemysł turystyczny zrobi wszystko, abyśmy już teraz zaczęli myśleć – gdzie by się tak wybrać za rok… Temperatura minimum 35, a morze 28. Gdzie to będzie?