Tego już dawno nie było. Defilada, jak w dawnych peerelowskich czasach. Przed nami czwórkami stoją przed przeglądem wojska równe pododdziały żołnierzy obok nas rozentuzjazmowany tłum. To było przepiękne. Szczególnie, że żołnierze w pełnym umundurowaniu stoją bez ruchu na pełnym słońcu. A praży ono ostro.
Nie, jest jedna zasadnicza różnica między aktualną Rzeczpospolitą (ponoć czwartą) a PRL. Jako pierwsi maszerować będą (z pewną nonszalancją, ale cóż – wolno im) żołnierze z naszych misji pokojowych. Zawodowcy. Śniade twarze, pustynne mundury, średnia wieku też dość wysoka.
Czekamy. Pan prezydent się nieco spóźnia (niektórzy goście na trybunę honorową nie dotarli z uroczystości, które odbywały się pod Grobem Nieznanego Żołnierza), ale kilka minut po czternastej rozpoczyna przegląd. Biedny prezydent, myślę, gdy upływają kolejne minuty. Długą ma pieszą drogę z placu Na Rozdrożu do pomnika Piłsudskiego. Żołnierze stoją, a ja martwię się o zdrowie prezydenta. – Jedzie, jedzie – słyszę w tłumie. Co? Jedzie? I rzeczywiście – na wysokim wojskowym wozie w pozycji papieskiej, stojąc i machając z lekka do tłumu, przemieszcza się pan prezydent. Choć nie da się ukryć, że główną postacią, na którą zwróciłem uwagę, był stojący z tyłu oficer BOR. Prezentował się przepięknie.
W naszym sektorze oklaski mierne, z drugiej strony ulicy znacznie bardziej entuzjastyczne. Czyżby tam było więcej niż u nas zwolenników Radia Maryja?
Jeszcze chwila oficjalnych uroczystości, jeszcze hymn i już może zacząć się DEFILADA! Jest nadzwyczajnie! Przed nami maszerujący żołnierze, nad nami samoloty, przed nami konnica, wozy pancerne, czołgi, i jeszcze helikoptery, i jeszcze jakieś inne pojazdy.
Z głośników płynie informacja, jaki to mamy nowoczesny sprzęt, choć ja cały czas z uwagą i napięciem patrzę, czy przed nami nie będzie przypadkiem przejeżdżać słynny czołg „Rudy”. Nie, „Rudego” nie było, a to oznacza, że jednak nie przenieśliśmy się w czasy PRL, że nadal jesteśmy w NATO. Naprawdę dobrze żyć w czwartej (chyba) Rzeczpospolitej.
PS Spojrzałem na statystykę. To właśnie stopięćdziesiąty mój felieton na tej stronie. No i dobrze!