W Warszawie rzecz niespotykana. Na dziedzińcu Instytutu Głuchoniemych przy placu Trzech Krzyży w 190 rocznicę założenia tej instytucji odsłonięto pomnik. Jak pewnie kierownictwo tej instytucji uznało, drugiego, najbardziej zasłużonego pedagoga dla tej placówki. Pierwszym jest ks. Jakub Falkowski, założyciel instytutu. O jego zasługach nożna napisać pracę magisterską. Ma on swoje dwa pomniki na terenie koło placu Trzech Krzyży. Jeden z przodu budynku, drugi z boku. Na dziedzińcu zasiadła więc (dosłownie – zasiadła) postać numer dwa dla warszawskich i polskich głuchoniemych – pedagog-społecznik, instruktorka Związku Harcerstwa Polskiego – hm. Wanda Tazbirówna. Nie była ona nauczycielką czy wychowawczynią zatrudnioną na etacie w szkole dla głuchoniemych. Była ona – jak wielu, wielu instruktorów – mówiąc w języku współczesnym, autentyczną wolontariuszką. I takiej osobie Instytut Głuchoniemych wystawił pomnik!
Druhnę Wandę znaliśmy wszyscy. Była opiekunką głuchoniemych jeszcze przed II wojną światową. Zakładała wtedy pierwsze zastępy dla dzieci niepełnosprawnych. W Warszawie prowadziła przez wiele długich lat (świetnie prowadziła!) szczep „Tęcza” działający przy instytucie. Wychowała setki harcerek i harcerzy z upośledzeniem słuchu. Ale nie tylko organizowała obozy, rajdy, zbiórki, szkolenia dzieci i młodzieży głuchej oraz działała w strukturach Nieprzetartego Szlaku GK. W swym życiu miała kilka innych pięknych kart. Wszak była łączniczką w czasie wojny, walczyła w Powstaniu Warszawskim. Wszak za ratowanie Żydów odznaczona została medalem Sprawiedliwi wśród Narodów Świata. Na wniosek dzieci została też kawalerem Orderu Uśmiechu. Była redaktorem w wydawnictwie PWN. Zmarła półtora roku temu.
Teraz, skromna, uśmiechnięta, siedzi w szarym (ale ze spiżu) mundurze harcerskim, z krzyżem harcerskim na piersi. U jej stóp kwiaty… Wzruszająca scena.