Marek Borowski, „człowiek z zasadami”, rozpoczął wczoraj swoją kampanię na prezydenta Warszawy. Przedstawił program i współpracowników. Zakomunikował, że jest zwolennikiem samorządu obywatelskiego, a nie partyjnego. Brawo. Konwencja (ładny wyraz, pod którym się zazwyczaj niewiele kryje) wypadła znakomicie. Wsparcie SLD, który już zapomniał o próbie rozbicia partii przez pana Marka. Wsparcie prof. Gieremka, który nie wypominał Borowskiemu jego komuszej przeszłości. Ciepło, miło i obiecująco. Bo tak naprawdę to Marek Borowski bije na głowę komisarza Marcinkiewicza. Zna Warszawę, wie, czego stolicy państwa najbardziej potrzeba. Jest szalenie konsekwentny. Borowski jest też lepszym kandydatem niż pani Gronkiewicz. Ma znakomitą ekipę go wspierającą: Marcina Święcickiego, Marka Balickiego, Leszka Mizielińskiego, Mariana Woronina, Włodka Paszyńskiego… Brak tylko Borowskiemu człowieka, który znałby się na warszawskiej kulturze.
W swym wystąpieniu w czasie konwencji przyszły prezydent Warszawy powiedział, że sfera kultury w mieście jest stosunkowo najlepiej dziś funkcjonijąca. I ma rację. Oba biura – Kultury oraz Teatru i Muzyki działają profesjonalnie. Na Muzeum Powstania Warszawskiego poszły ogromne środki. Jedyne, co zarzucić można ustępującej władzy, to brak jasnego dokumentu – polityki kulturalnej miasta. W związku z tym do tej pory sukcesy odnosiliśmy na różnych polach, ale w kategoraich „co się komu wymyśli i zrealizuje”. Rozwój teatrów i duże środki na nie idące (skąd panie Marku pomysł, że teatry warszawskie muszą żebrać w mieście o pieniądze???), świetne otwarte koncerty muzyki poważnej, festiwal pani Pendereckiej, zwany Wielkanocnym, spore środki na placówki kultury i biblioteki. Nawet gdy popatrzymy na tegoroczne jesienne imprezy, możemy zdumieć się ich ilością i jakością. Skrzyżowanie kultur, Warszawa Singera, Muzyczna Praga, Festiwal Teatralny „Spotkania” w Dramatycznym – wymieniać można długo. Do sukcesów zaliczyłbym tegotygodniową premierę opery „Iwony, księżniczki Burgunda”, napisaną wszak na zamówienie miasta. W tej sferze nie jest źle.
Program Marka Borowskiego jest obszerny. Jeżeli nasz kandydat zwycięży, za cztery lata będziemy żyć w innym mieście.