Długo się zastanawiałem, gdzie wpisać ten tekst. Kultura czy szkoła? Zdecydowałem jednak, że bardziej pasuje mi do szkoły, bo przez dwa dni rozmawialiśmy w grupie kilkunastu nauczycieli i edukatorów w Pałacu Wilanowie na temat e-learningu, a więc nauczania przez internet. Jak nauczanie, to nauczanie.
E-learning czyni w świecie zawrotną karierę, więc nie możemy się dziwić, że jedno z najpiękniejszych polskich muzeów też chce learningowo rozwijać swe strony. Co się jednak dziś okazuje? Bardzo ładna strona pałacu nie jest wykorzystywana przez nauczycieli historii, o innych nauczycielach nie wspominając. A przecież materia wilanowska (nauczyłem się takiego sformułowania) może być pretekstem do prowadzania lekcji polskiego, biologii, łaciny…
Przez pomieszczenia pałacu co roku przechodzi około pół miliona zwiedzających. Ponad połowa z nich to uczniowie. Ćwierć milona ludzi! Niestety jest tak, że wchodzą, przechodzą i wychodzą, zapamiętując, że we wnętrzach widzieli obrazy i nieco wyposażenia. A to mało, bardzo mało.
Jednym z problemów, na jakie natrafiają przewodnicy, jest minimalna, wręcz zerowa wiedza naszych uczniów o czasach króla Jana (późniejszch zresztą też). Dlatego choćby nie wiem, jak mądrze mówił przewodnik, nic nie może się utrwalić, na jałowym gruncie ziarenko wiedzy nie wzrasta.
Czy e-lerning mógłby tu pomóc? Oczywiście. Jeżeli każda szkoła przed przyjazdem do Warszawy zorganizowałaby wirtualne zwiedzanie pałacu (co już jest możliwe), wtedy słowa przewodnika trafiłyby na lepszy grunt. Ale nie tylko tak można wykorzystać stronę Wilanowa. Rozmawialiśmy o tym, o konieczności i możliwości rozwijania strony. Tylko trzeba stworzyć modę wśród wilanowskich widzów na oglądanie strony. Każdy, mam nadzieję, znajdzie tam coś dla siebie. Trochę inaczej muszą być przygotowane dzieci młodsze, inaczej maturzyści. Historia wojen to coś innego niż próby gotowania dań z kuchni królewskiej. Ileż pięknych pomysłów padło w sobotę i niedzielę. Kiedy te pomysły znajdą się już na stronie?
