Hm. Piotr Kowalski, zwany Kowlakiem, zajął się w grudniowym numerze „Czuwaj” interpretacją decyzji Naczelnego Sądu Harcerskiego, który w czasie wrześniowego Nadzwyczajnego Zjazdu ZHP swoją decyzją nie dopuścił do ewentualnego wyboru hm. Rafała Bednarczyka na członka Głównej Kwatery. W czym rzecz? Rafał w pierwszym głosowaniu na tę funkcję nie uzyskał 50% głosów i automatycznie, zgodnie z obowiązującymi regułami, jako kandydat z najmniejszą liczbą głosów na liście „odpadł” z głosowania kolejnego. Dlatego NSH uznał, że Rafał nie może uczestniczyć w kandydowaniu do GK.
Ale, na co wskazuje Kowlak, kolejne głosowanie wcale nie jest kolejnym, lecz zupełnie nowym, ponieważ na liście nie pozostał już ani jeden kandydat, którego Zjazd mógłby wybrać do GK, a liczba członków GK została wcześniej ustalona. A więc, zdaniem Kowlaka, w nowym głosowaniu, nie związanym formalnie z tym poprzednim, Rafał mógłby znaleźć się na liście kandydatów (być jedynym kandydatem?).
Przy okazji wypowiedzi na ten temat Kowlak ostro wypowiada się o postawie moralnej członków NSH, proponując im, aby zrezygnowali z pełnienia funkcji we władzach naczelnych ZHP.
W sytuacji takiej (oczywiście chodzi mi o wybór Rafała, a nie zbiorowe podanie do dymisji NSH) dobrą metodą dojścia do właściwych wniosków jest symulacja. Na przykład wyobraźmy sobie, że na Zjeździe ZHP na funkcję naczelnika mamy tylko jednego kandydata, druha PK. Niestety nie cieszy się on w gronie delegatów zbyt dużą popularnością i głosuje na niego tylko (aż?) 48% delegatów. Druh PK nie zostaje wybrany na naczelnika. Czy ma prawo (jako ostatni, choć także pierwszy na liście), jeżeli nie uzyskał odpowiedniej liczby głosów, startować na funkcję naczelnika po raz wtóry? Po raz drugi być zgłoszonym na nową listę kandydatów na naczelnika? Druh Kowlak twierdzi, iż oczywiście tak. Przecież (tu bardzo subiektywnie spojrzę na realia głosowań, nie pisze o tym Piotr) można w czasie przerwy przekonać jeszcze kilka osób i dh PK naczelnikiem zostanie. A jeżeli w drugim głosowaniu otrzyma 49%? To przeprowadźmy trzecie? I czwarte? I piąte? I ciągle na druha PK?
W mojej symulacji zawsze można założyć, że w owych głosowaniach (na przykład trzecim) weźmie udział inny kandydat. W przypadku członków GK kandydatów zgłasza naczelnik. I ten się upiera. Chce swgo kandydata przeforsować. Więc w przypadku Rafała organizowane jest szóste głosowanie? I siódme?
Sprowadzam rzecz do absurdu? Owszem. Ale oże jednak decyzja NSH była właściwa? Bo po cóż mamy właśnie taką ordynację wyborczą? Właśnie po to, by mało popularni instruktorzy nie znaleźli się we władzach organizacji. I by na siłęnikt ich do tych władz nie wprowadzał.
Dlatego twierdzę, iż ceniąc sobie poglądy druha Kowlaka (a są one inne niż moje), uważam, że nie wolno nam patrzeć na decyzje Naczelnego Sądu Harcerskiego tak skrajnie. W dodatku atak na sąd (a nie wyrażenie opinii) jest naprawdę nie na miejscu. Nie tak powinna wyglądać współpraca między nami harcmistrzami. O ileż lepiej byłoby różnić się pięknie. Czy jest to dziś w harcerstwie możliwe?
1 thought on “Wężykiem, czyli o decyzji NSH”
Comments are closed.
Nauczylem sie wiele