Nieco wyłączony jestem od bieżącej pracy w GK. Nie dziwne to, bo jak się na zmianę jest w szpitalu i na zwolnieniu, to tak być musi. Dochodzą jednak do mnie jakieś echa dyskusji ogólnozwiązkowej. A to co miesiąc spotyka się Rada Naczelna (jednak jesteśmy bogatą organizacją, jeżeli stać nas na taki rytm pracy w ZHP), a to zjeżdżają do Warszawy komendanci chorągwi. I żeby to na Rajd Arsenał – nie, na kilka dni przed rajdem.
Ponoć najważniejszym problemem naszej organizacji, tematem, którym pasjonują się nasze władze, jest nasz krzyż harcerski, który został zastrzeżony przez poprzednie władze w Urzędzie Patentowym jako nasz, Związku Harcerstwa Polskiego, znak towarowy. No i dziś nasze aktualne władze nie wiedzą, co z tym znakiem zrobić. Piszę – aktualne władze – nie dzieląc ich na ustawodawcze i wykonawcze. Nie ma tu jednolitości w poglądach. Okazało się, że (jak wróble ćwierkają) nawet ten i ów instruktor myśli o rezygnacji ze swej zaszczytnej funkcji, jeżeli decyzje (na przykład Rady Naczelnej) nie będą po jego myśli.
Ciekawa ta nasza demokracja – jesteśmy demokratami do momentu, gdy wszystko toczy się zgodnie z naszymi poglądami. Ale przestajemy nimi być, gdy zostaniemy przegłosowani. Ciekawa demokracja niedemokratyczna. Bardzo ciekawa.
Przy okazji jeszcze dwa typowe zjawiska. Po pierwsze niektórzy instruktorzy uważają, iż wybranie ich na jakąś funkcję powoduje, iż stają się oni mądrzejsi niż przed wyborem. Nie zauważają, że przede wszystkim mają więcej obowiązków, między innymi uważne wsłuchiwanie się, co mówi prosty, zwykły „lud”. A „lud” na przykład wiele pamięta, potrafi analizować nie tylko sytuację bieżącą, ale także wyciągać wnioski z przeszłości, patrząc na przyszłość. Części naszych władz tej umiejętności brakuje. I w efekcie „wiedzą oni lepiej”.
Po drugie (co jest spójne z uwagą poprzednią) znów punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. Ileż to osób chciałoby (jak za moich czasów) na przykład cenzurować artykuły w „Czuwaj”. Bo komu i czemu to służy – zadadzą pytanie druhowie, którzy wcześniej, zanim nie znaleźli się na wysokim harcerskim stołku, bardzo chcieli, by takich tekstów (krytycznych, po prostu krytycznych) ukazywało się jak najwięcej. Dziś oni rządzą, więc analiza krytyczna tego, co dzieje się w organizacji, jest, ich zdaniem, zbędna.
Wymyśliłem ładny tytuł tego felietonu, więc pointa będzie do niego nawiązywać. I ja, członek komendy jednego z kilkuset hufców, i druhowie „na szczycie” władz mamy to samo zadanie – działać na rzecz dobra ZHP, na rzecz dzieci, które do naszej organizacji należą lub chcą do niej należeć. Muszę nieskromnie przyznać, że wiem, jakie stoją przede mną zadania, by cel ten osiągnąć. Czy wszyscy członkowie władz naczelnych też to wiedzą? Nie jestem pewny.