W Centrum Łowicka na Mokotowie wielka radość – oto po czterech i pół roku udało się wreszcie zakończyć „wielką inwestycję” – przebudowę salki widowiskowej. Wyobrażacie sobie? Salka na 100-150 osób plus niewielka estradka. Rozbudowywana tyle czasu na początku XXI wieku! Były pieniądze, były przetargi i było szaleństwo budowlane. To, co przeżywałi pracownicy i uczestnicy codziennych zajęć, w tym nie największym w rzeczywistości domu kultury, pisać nie będę. Samo Centrum w tym czasie zdążyło obrosnąć wokół wielkimi domami mieszkalnymi, budowanymi od podstaw.
W czasie inauguracyjnego na nowej sali spektaklu Śmietanki Łowickiej zdumiony (uradowany?) faktem występu na nowej scence Andrzej Poniedzielski, który z niejednego pieca chleb jadł, powiedział nieśmiało: – To dobrze, że sala ta wreszcie została ukończona. Bo przecież nikt takich sal już nie buduje.
Prawda to tylko częściowa. Od roku działa w nowej sali (fakt, budowanej jako aula szkolna) Białołęcki Ośrodek Kultury. Przy Podskarbińskiej wbito łopaty pod praskopołudniowe Centrum Promocji Kultury, na Pradze Północ rodzi się (może się narodzi) projekt nowego budynku z salą teatralną. (Ten ostatni miał pierwotnie być zbudowany na miejscu, gdzie żyją sobie spokojnie przy al. Solidarności misie, ale lokalizację na szczęście zmienono). A to tylko przykłady. Nie jest tak, że w Warszawie nie planuje się inwestycji o takim charakterze. Może nie są one pierwszoplanowe, ale najważniejsze, że są.
Większym problemem dla Warszawy są wynajmowane przez teatry (a tym samym przez miasto) sale. Można wymienić niektóre z nich: Komedia, Roma, Współczesny, Ateneum, Rozmaitości. Nie ma normalnej sali Teatr Nowy – perypetie ze scenką w praskiej Fabryce Trzciny były niejednokrotnie opisywane. Tym problemom poświęcę kiedyś odrębny tekst.
Nie udało się Radzie Warszawy w czasie minionej kadencji uchwalić „Polityki kulturalnej Warszawy”. Dlatego bardzo dużo pieniędzy było wydawanych pod hasłem: „Co się komu wymyśli, to robimy”. Efekty często były znakomite – ot, trwający festiwal „Muzyczna Praga”. Ale różne drogie imprezy plenerowe organizowane były (i są) bez jakiegokolwiek planu. Coś na placu Teaatralnym, coś nad Wisłą, coś pod Pałacem Kultury. Czasem starano się różne występy połączyć jednym hasłem – raz się udało (owa „Muzyczna Praga”), innym razem nie.
Gdybyśmy ową politykę miasta realizowali, pewnie dziś wiedzielibyśmy, jakie i gdzie będą wybudowane domy kultury, gdzie biblioteki, jakie festiwale i cykle impreze kulturalnych są najważniejsze, a w które może nie należy ładować zbyt wielkich środków. Dla nowej Rady Warszawy uchwalenie polityki kulturalnej miasta będzie jednym z ważniejszych zadań na początku kadencji. Za tym pójdą inwestycje i Andrzej Poniedzielski będzie mógł na przykład powiedzieć: – Inaugurujemy dziś działalność w sali, jednej z dziesięciu budowanych w tej chwili w stolicy.