Jak w Szwecji jest zielono! Nie pamiętam, aby w drugiej połowie sierpnia za Bałtykiem ciągle było lato i wszystkie rośliny tak bujnie rosły. Świetnie się wypoczywa patrząc codziennie rano na dwadzieścia kilka krów, pasących się na leśnej wielkiej polanie, lub zbierając grzyby w lesie pełnym kleszczy.
No właśnie – po pierwsze grzyby. Nie tylko takiej zielonej Szwecji o tej porze roku nie pamiętam (druga połowa sierpnia to już początek jesieni), ale i takiej masy grzybów. Pewnego dnia powiedzieliśmy sobie: maślaków i maślakopodobnych nie zbieramy – wyłącznie interesują nas prawdziwki i borowiki. No i prawie się udało, uzupełniliśmy prawdziwki kilkoma koźlakami. Zostawiliśmy w lesie jakieś kanie, tony maślaków i jakieś grzyby, których nazw nie znamy.
Po drugie kleszcze. Fatalnie się stało, ale nie zaszczepiliśmy się przeciwko odkleszczowemu zapaleniu opon mózgowych. A licho nie śpi, w dodatku borelioza czyha. Stąd codzienne opryskiwanie się przed wyjściem do lasu jakimś okropnym śmierdzącym płynem, oglądanie się, wyrywanie kleszczy (bo one i tak na człowieka wejdą), sprawdzanie, czy nie ma na skórze charakterystycznego zaczerwienienia… Nie, nie należy to do przyjemności.
No i po trzecie pogoda – raz deszcz, raz słońce, raz gorąco, drugim razem chłodno – prawdziwa Szwecja. Wynajęliśmy na prawie bezludnej wyspie (ktoś przecież „naszymi” krowami musiał się opiekować) domek, który został przebudowany ze starej kuźni. W środku wielki kominek (codziennie w nim paliliśmy), kuchnia połączona z salonikojadalnią, dwa pokoiki-sypialnie. Z jednej strony domku widok na wodę, z drugiej na łąkę z owymi krowami (czasem szły one na inną łąkę lub na spacer do lasu – wtedy ich nie było).
Po czwarte łódka – bez niej nie można by się było wybrać na wycieczkę lub dostać do sklepu. Motoróweczka do własnej dyspozycji z pełnym bakiem benzyny. Po zużyciu za kolejne napełnienie trzeba już zapłacić. Łódka na bezludnej wyspie jest niezbędna a pływanie nią (nawet tylko 20 minut do sklepu) to duża przyjemność.
Można więc spokojnie wypoczywać, nie myśląc przez jakiś czas o tym, że tysiąc kilometrów na południe pan Prezydent nie dogaduje się z panem Premierem, że jeden lub drugi związek zawodowy prowadzi rozmowy z rządem wcale nie chcąc osiągnąć porozumienia a przygotowania do Euro 2012 idą jak po grudzie. Naprawdę, dobrze jest być w Szwecji na bezludnej wyspie. Nawet z tymi paskudnymi kleszczami.