Sobotnie warsztaty dla komisji stopni i opiekunów prób – jak zwykle w kameralnym gronie i jak zwykle przynoszące sporo nowych interesujących refleksji o naszej pracy. Co roku coraz lepiej wiemy, jak budować kartę próby, jakie są zadania opiekuna, jak powinien pracować ze swym podopiecznym. Wydaje się też, że komisja stopni coraz lepiej rozumie swoją rolę, choć nie udaje mi się namówić jej na przejście na nieco nowocześniejsze formy działania. Raz w miesiącu spotyka w hufcu i zachowuje się, jak typowa komisja egzaminacyjna rozmawiając z instruktorami lub kandydatami na tychże w atmosferze powagi i odpowiedzialności za los Związku.
Zadałem trudne pytanie: czy komisja nie mogłaby obradować w miejscu bardziej „harcerskim”, naturalnym dla naszej organizacji – niech to będzie leśna polana, gdzie rozpalone zostanie ognisko i rozmowa z kilkoma delikwentami odbywać się będzie w atmosferze autentycznego braterstwa. – Nie – usłyszałem w odpowiedzi, wszak na takie „leśne” obrady członkowie komisji nie mają czasu. Ciekawe, niektórzy drużynowi też nie mają czasu, aby z harcerzami pójść do lasu i naukę terenoznawstwa przeprowadzają w budynku szkolnym. Pewnie też nie mają czasu, wzorują się od starszych, bardziej doświadczonych druhów z KSI.
Takie warsztaty to także okazja do rozmów nie na temat, luźno łączących się ze zdobywaniem przewodnika i podharcmistrza. I tym razem też na marginesie padłą uwaga: – Czy instruktorzy w stopniu harcmistrza w naszym hufcu muszą krzyczeć na młodych kandydatów na instruktorów? Czy muszą ich zniechęcać do pracy, czy muszą tworzyć atmosferę strachu, czy (nawet gdy mają rację) nie mogliby swych uwag kierować do przełożonych owych drużynowych lub kursantów. Ochrzanianie, pokrzykiwanie zniechęca do pracy… Dlaczego tak jest, że prowadząc zajęcia na kursie druh harcmistrz mówi o braterstwie, a gdy zajęcia skończy, pokazuje, iż cechuje go antybraterstwo.
Uczymy się przez całe życie. Może trzeba będzie tym druhom zorganizować dodatkowe korepetycje. Niech się jeszcze czegoś nauczą, na pewno im się przyda.