Gdzieś w Rosji. A może na Białorusi lub Ukrainie? Jednak w Rosji, wszak scenariusz napisano według opowiadania Turgieniewa. Umiera kobieta. Wcale nie taka stara – przecież tylko od siedmiu lat jest przykuta do łóżka. Przed kilku laty miała wyjść za mąż, była młoda.
Teraz umiera, samotna, odwiedzana przez nielicznych. Nauczyła się już nie jeść, często chce się jej pić. Żyje jeszcze, leży wpół sparaliżowana po upadku z ganku domu, w którym mieszkała. Czasem chciałaby umrzeć, ale próba samobójstwa jest nieudana. Śni, marzy, mówi sama do siebie. Zastanawia się – czy to sen, czy rzeczywistość? Zrzuca na ziemię metalowy kubek. Słychać dźwięk – a więc tym razem to świat realny, nie marzenie. Czy jej życie ma sens? Czy w sytuacji, w jakiej się znajduje, ma szansę cieszyć się życiem, widzieć w życiu jakiś sens?
Jest przy niej kobieta, taka ze snu. Zdrowe alter ego bohaterki, ale także zakonnica, kusicielka czy kobieta ze wsi. „Ta druga” śpiewa, pieknie śpiewa o dzieciach, przyjaźni, radości życia. Chora bohaterka straciła już głos, jest za słaba, aby konkurować z „tą drugą”, która na końcu, jako Parka, przetnie nić życia Łukierii.
Na scenie Teatru Praga (tego w Fabryce Trzciny) kolejna w tym sezonie premiera. Proste przesłanie (bo życie ma sens) i znakomite, naprawdę znakomite wykonanie. Może dlatego, że jedną bohaterkę gra Ukrainka -Roksana Wikaluk, a drugą Białorusinka – Olena Bogdziewicz? Może dlatego, że reżyserem spektaklu jest Rosjanka – Żanna Gierasimowa? Zapamiętujemy jednak nie tylko piękne pieśni (skomponowane przez Wikaluk, ale chyba przede wszystkim świetny ruch sceniczny. Bohaterki są czasami podobne, czasami są sobie przeciwstawne. Leżąca lub siedząca „pierwsza” (chyba, że śni, wtedy wstaje, chodzi, tańczy), i aktywna „druga”. Grają ręce, tułowia, głowy. Grają sumbole – od latarenki na początku do kołowrotka i cięcia „nici życia” na końcu.
Ciekawy spektakl, warto go obejrzeć.