A miało być tak pięknie. Miejskie Biuro Edukacji z okazji Dnia Edukacji Narodowej, zwanego powszechnie Dniem nauczyciela, zaprosiło do Sali Kongresowej na doroczną uroczystość przedstawicieli wszystkich warszawskich szkół, nadzór pedagogiczny, osoby zajmujące się oświatą w dzielnicach. Aby nie zajmować wszystkim zebranym czasu, tradycyjne wręczenie nagród prezydenta miasta odbyło się przed imprezą. Dla zgromadzonych pozostał koncert czworga dobrych polskich wokalistów, mających w repertuarze tzw. muzykę lekką, łatwą i przyjemną. Artystom towarzyszyła orkiestra symfoniczna z Zabrza. Dla nauczycieli program znakomity.
To znaczy byłby znakomity, gdyby nie pomysł organizatorów, że impreza ma być równocześnie wiecem wyborczym pana komisarza Marcinkiewicza. Że z estrady przemówi (jako jedyny!) pan M. – Jak to, przecież pan Marcinkiewicz pełni funkcję prezydenta miasta, dlaczego nie miałby skierować kilku zdań do nauczycieli? – No właśnie, po takich zachowaniach, po takich decyzjach można poznać klasę człowieka. Ani jeden z kandydatów na prezydenta miasta, jak mi się wydaje, nie robiłby sobie w ten sposób kampanii. Wypadało, po prostu wypadało, aby do nauczycieli tym razem skierował kilka słów pan Wypych, zastępca Marcinkiewicza, odpowiedzialny w ratuszu za oświatę. Mogłaby też zabrać głos pani Zientecka, szefowa Biura Edukacji. Byłoby uczciwie i właściwie. A tak pozostał niesmak. Nie usunęł go niezły posiłek, jaki po koncercie zaserwowano wszystkim zgromadzonym.
No i jeszcze jedno pytanie retoryczne. Na sali siedzi trzech zastępców przewodniczącej komisji edukacji i wychowania Rady Warszawy. Jak sądzicie, kogo imiennie powitano na początku uroczystości? Całą trójkę?A może nikogo? Nie, odpowiedź jest prosta. Powitano zastępcę, który należy do PiS. Zastępców z „Solidarności” i SLD pominięto. Przypadek?