List ten napisałem wczoraj, wysłałem go i czekam na odpowiedź. Zanim się doczekam, postanowiłem zawiesić go na stronie.
Witam – zawiedziony (nieco) widz Teatru Capitol. Dlaczego zawiedziony? A oto moja historia:
W minioną sobotę pobiegłem jak na skrzydłach do Waszego teatru na próbę generalną. Byłem u Was po raz pierwszy. Najpierw przeżycie – czarny holl koło szatni, później milusi bar na dole a następnie szok toaletowy (do tej pory najlepszą w moim rankingu toaletę teatralną miała „Fabryka Trzciny” – fakt, że damską, jesteście lepsi) – zapowiadało się wspaniale. Zasiadam w trzecim rzędzie i zaczynam śledzić akcję przedstawienia. Śledzić? Nie. Próbuję śledzić. Bo nagle zza lewego mojego ramienia „pstryk, pstryk” – dźwięk migawki aparatu fotograficznego. Zza prawego – seria „pstryków”. To dalej, to bliżej – po prostu czuję się osaczony przez dwójkę fotografów wykonujących swoją ciężką pracę. Czasami między seriami wydawanymi przez aparaty fotograficzne udaje mi się skupić na przebiegu akcji. Cała pierwsza część… Po przerwie może się już przyzwyczaiłem do tych dźwięków a może fotografowie się zmęczyli – było lepiej.
Rozumiem – próba generalna, rozumiem – zdjęcia muszą być zrobione, ale Wasz teatr skasował ode mnie prawie sześćdziesiąt złotych. Za te pieniądze powinienem móc oglądać „Pomału, a jeszcze raz!” bez stresów. Przecież gdyby ktokolwiek uprzedził mnie, że będę miał za sobą dwójkę ciężko pracujących osób, kupiłbym bilety w innym rzędzie!
Jestem więc nieco zawiedziony, o czym ze smutkiem informuję.
A komedyjka jak komedyjka – dwie znane aktorki – ludzie na nie przyjdą. Autor i aktor zarazem Słowak z Czech pobawił nas między innymi znanymi różnicami między naszymi językami (to wieczne „szukać”). Do tego kilka miłych piosenek i rozpadająca się dekoracja – powodzenie u publiczności zapewnione na długie miesiące.
PS Jak odpiszą, zamieszczę ich list.