Niezwyły wieczór na Olesińskiej. Czytanie Biblii. Ba, żeby były to najpiękniejsze fragmenty Pisma. Nie. Było to czytanie jednego – fragmentu o stworzeniu świata – czyściusieńkie, króciusieńkie (choć poparte jednym z psalmów i fragmentem Księgi Hioba) genesis. Dwie godziny o początku. O świadomym początku i o tym, że przed nim niczego (a więc i czasu) nie było.
No, jeżeli się zastanowić, może nie tylko o tym, bo Piotruś Matywiecki, skądinąd świetny poeta, eseista i badacz literatury, zaserwował nam tekst o roli poety jako stwórcy (Stwórcy?), jako tego, który też widzi się jako ten, przed którym (a raczej przed którego wierszem) nic nie było. Bo od niego – poety – też bierze się początek. Piotruś się zna, przed spotkaniem opowiadał mi, że dyskursy o Biblii już publicznie prowadził. Choć tym razem myślał, że spotka się z grupką kilunastów zapaleńców. I tu się zawiódł. Sala była pełna.
W roli lektora wystapił Władysław Kowalski (ten jego niski ton – może się podobać), a w roli profesor Świderkówny – Paweł Śpiewak. Też może nie do końca, bo profesor Śpiewak patrzy na Biblię jako na Torę, a więc jako świętą księgę Żydów. Profesor Świderkówna analizowała ten sam tekst jako świętą księgę chrześcijan. Ale wiedza profesora jest tu imponująca. Wszak jest on socjologiem a nie kształconym teologiem-bibilistą.
Słabo znamy Pismo, ja też. Czy wiem już więcej? Czy rozumiem coś więcej? Na pewno tak. Choć, jak wiemy nie od dziś, Pismo jest na język obcy nieprzetłumaczalne, co nam w czasie spotkania wielokrotnie udowadniano.
Za miesiąc na Olesińskiej rzecz o stworzeniu człowieka. Proch i żebro Adama. Może być interesująco.
PS. Przed spotkaniem Mistrz Słobodzianek zastanawiał się, czy rozmowy takie są w rzeczywistości potrzebne, jak się sprawdzi ta inicjatywa Laboratorium Dramatu. O dziewiętnastej, gdy spojrzał na salę, nie miał wątpliwości, że miał dobry pomysł, a uwagi zgłoszone po spotkaniu na pewno umocniły go, że to nie tylko dobry pomysł, lecz że jest to duży sukces.