Powstanie wyspy Nissyros wiąże się, jak to zwykle w Grecji, z czasami mitologicznymi. Utworzył ją Posejdon. Przypadkiem. Któregoś dnia zdenerwował się na jednego z gigantów, nadział na swój trójząb część wyspy Kos i rzucił nią w morze. Wcelował w giganta. Do dziś leży on pod wyspą i do czasu do czasu wzdycha lub sapie. Czasem też mocniej się poruszy. Wtedy z krateru Stefanos wzlatują jakieś siarczane opary albo nawet krater zaczyna aktywniej dawać znać o sobie.
Geologowie twierdzą, że wszystko przez to, że Nissyros leży na połączeniu płyty europejskiej z afrykańską. Gdzieś tam przedostaje się lawa, gdzieś wydostają opary z wnętrza ziemi i takie są efekty. Ale kto by wierzył geologom?
Mała wyspa, niecały tysiąc mieszkańców, górzysta, jedno miasteczko, dwie wsie i krater wulkanu. Cały czas czynnego. Może nietypowego, bo nie leży na wierzchołku góry, lecz w dolinie. Zupełnie nietypowego, bo jego cechą są opary (ale także otaczająca go skała) siarki. Pachnie więc (śmierdzi?) tam siarkowodorem. Na zewnątrz krateru mniej, wewnątrz – znacznie mocniej. No ale da się wytrzymać, byle nie podchodzić za blisko do otworów, skąd ta siarka może w każdej chwili wypłynąć. Nie, nie przesadzajmy, nie wypłynęła z czynnego wulkanu już od ponad dwustu lat. Ale jeżeli gigant mocniej westchnie, to kto wie? Krater jest hydrotermiczny, największy na świecie.
Nie warto więc siedzieć zbyt długo na dnie krateru, lepiej pojechać do jednej z dwóch wiosek – Emporio lub Nikia. Wjechać tylko trzeba ponad czterysta metrów nad poziom morza. Z obu widać dno krateru, ale jest on na szczęście daleko. Tam siarkowodoru się nie czuje. Opuszczone, wyludnione wioski ostatnio odżywają. Dzięki pieniądzom gminy (wielkie zyski, największa w Grecji wytwórnia-kopalnia pumeksu) i dotacjom Unii Europejskiej kolejne domki są remontowane. Wioski (malutkie – jedna uliczka, dwie restauracje, jedna cerkiewka) zaczynają przypominać te na Santorini. Wąsko, górzyście, pięknie. Widoki wspaniałe. W jednym miejscu autentyczna grota-sauna, w drugim cerkiew jakby wczoraj odnowiona, w trzecim jeszcze rozpadające się mury domu kontrastujące z tymi bielusieńkimi, nowiuteńkimi. W kawiarni właściciel jakby z dziewiętnastego wieku. Nie spieszy mu się, bo po co? Cóż z tego, że turysta chciałby wypić kawę natychmiast. Można przecież usiąść i poczekać, kiedyś kawa będzie gotowa, bo kiedyś będzie zaparzona.
Piękne jest też jedyne miasteczko na Nissyros – Mandraki. Nad miasteczkiem klasztor, a w miasteczku urocze uliczki, sklepy, restauracje i kafeterie. Nie należy mieć pretensji do Posejdona. Niegłupio zrobił, tworząc tę wyspę.
1 thought on “Nissyros”
Comments are closed.
Cudowna wyspa!