Nie wiem, jak inni nauczyciele, ale ja w okolicach pierwszego września zaczynam kolejny etap życia. I dzieje się to co roku, niezależnie od tego, czy rozpoczynam pracę z nową klasą, czy kontynuuję nauczanie w już mi znanej. Ciągle coś nowego: dzieci się starzeją (to znaczy dorastają), programy się zmieniają (no, modernizują), pojawiają się co chwila nowoczesniejsze metody nauczania. Na dodatek jeszcze internet, komórki, Wikipedia, ściągi do przepisywania z róznych miejsc i tłumy chętnych do pisania wypracowań (za pieniądze) lub przygotowujących za uczniów prezentacje maturalne. Można się pogubić. Czasmi siadam przy komputerze i wprowadzam co bardziej interesujące sformułowania do przeglądarki. Co drugi raz (a czasem częściej) trafiam. Jedni lepiej, inni gorzej przepisują różne cudze fragmenty. Niedawno tłumaczyłem: – To jest kradzież, normalna kradzież. Przecież nie chcecie być złodziejami…
Na dodatek mam w pamięci sprawdzane przeze mnie w maju matury. I cały czas się zastanawiam, co zrobić, aby moi uczniowie się nie kompromitowali, aby czytający ich teksty egzaminator nie myślał tego, co ja myślałem o maturzystach, których prace czytałem. Właściwie to bardzo dobrze, iż są to absolutnie anonimowe teksty i nie muszę przejmować się dopiskami w rodzaju „Ja wiem, że napisałem słabo, ale bardzo proszę o zaliczenie mi tej matury”. Na szczęście takich dopisków nie jest wiele.
A więc początek roku szkolnego. Jedną klasę mi zabrano, inną dano. Opowiadam koleżance, która przejęła „moją” drugą: zeszycik kulturalny, projekty, wiedza o Warszawie, tablice chrono;ogiczne, portfolio, obiecana „normalna” matura, zeszyt z wypracowaniami, wizyty w teatrze… Strasznie tego dużo. Jakby program, treści w nim zawarte gdzieś były na dalszym planie. Czego moi „byli” nie będą mieli? Warszawy w „Lalce” Prusa? Zwiedzania Łazienek (to kwintesencja polskiego oświecenia)? Jakiejś rozmowy o obejrzanej sztuce? Kilku ironicznych uwag z mojej strony? No tak, ale na pewno będą mieli inne, może ciekawsze lekcje. Tego nie wiem.
Dziś rozmawiałem z moimi pierwszakami. O ocenianiu, podręcznikach, zeszytach. I nie zapomniałem zrobić im ankietki. Takiej sumującej, co pamiętają z gimnazjum i pokazującej, czym się interesują. Jedna moich próśb brzmiała: „Opiszcie swoje zainteresowania humanistyczne”. I co się okazało? Moi milusińscy czasem nie rozwijali tego tematu. Są tacy absolwenci gimnazjów, którzy nie chodzą do kina, do teatru, nie byli w filharmonii, w operze, nie czytają książek, nie piszą wierszy, nie zainteresowali się filozofią lub historią. Itd., itd. Czy to możliwe? Na szczęście są też tacy, którzy w teatrach bywają, lubią poezję śpiewaną, są zainteresowani historią (dziewczęta pasjonują się II wojną światową!). Są też tacy, którzy bywają w kinach. Zobaczymy, jak jest naprawdę. Za miesiąc, za dwa, za trzy. Zobaczymy…

Znów zabrali 2 klasę? jakie to przykre…
Zeszyciki, projekciki, tablice itd. a lektury przerabiać i do matury przygotowywać to nie łaska? Kolejna klasa ma rok w plecy…
Lektury przerabiać i do matury przygotowywać też łaska. Co może zaświadczyć i druga, i pierwsza klasa, które uczę.
całkowicie popieram Ucznia1.
skoro co roku zabierają klasę to najwyższy czas wyciągnąć z tego wnioski…
A czasem dają trzecią klasę – maturalną. Ciekawe, dlaczego. Albo zlecają przepytanie na ustnej maturze około 90 abiturientów.
Niektórzy uczniowie lubią lekcje, w trakcie których trzeba myśleć. A niektórzy nie lubią.
A czasem któremuś nauczycielowi brakuje jednej godziny w tygodniu do pełnego etatu, więc uczy on klasę drugą, w której jest pięć godzin polskiego w tygodniu, a nie klasę pierwszą, gdzie w tygodniu są cztery godziny.
I moja sytuacja jest podobna, jak innych nauczycieli w szkole. W pełni typowa. Tylko inni nie prowadzą bloga – pewnie są lepsi, bo im dołożyć się nie da.
Jeżeli, drodzy uczniowie nr 1 i nr 2, byliście lub jesteście moimi uczniami, z przyjemnością porozmawiam o konkretach. O lekcjach i nie tylko.
pozdrawiam
Nie rozumiem, skąd wzięło się tyle agresji w wypowiedziach uczniów 1 i 2. Ja lekcje z panem Czetwertyńskim wspominam bardzo miło, chociaż nie zawsze było łatwo i przyjemnie. Co prawda „bezpośrednio” nie przygotowywał mnie do matury (mam na myśli 3 klasę), ale było to z powodów innych niż zawodowe. I muszę powiedzieć, że bardzo tego żałuję, ponieważ trafił nam się inny polonista, który do pana Adama miał bardzo daleko.
Stąd moja prośba – zanim komuś dołożycie, zastanówcie się, czy podłożem są faktyczne zaniechania z Waszej strony, czy może Wasze lenistwo i to, że przez nie jesteście kiepsko oceniani.
Takie teksty, jak „ucznia 1” i „ucznia 2”, to część większej całości. Strasznie łatwo wypisuje się anonimowo w internecie różne głupstwa. Ja, oczywiście, mógłbym te zapisy usunąć, ale uważam, że gdy będą wisiały, może owi „uczniowie” za jakiś czas zmienią zdanie, może coś rozsądniejszego napiszą.
A z moimi lekcjami jest tak, że są czasem bardziej oryginalne niż innych nauczycieli. Pełne na przykład dygresji. Z pełną świadomością tak uczę. Nie stanowi dla mnie problemu zmienienie sposobu prowadzenia zajęć. Ale wybrałem taki model. Moim zdaniem jest najlepszy.
Pozdrowienia dla byłej uczennicy.
Popieram uczniów 1 i 2. Dzięki zmianie nauczyciela mogłem przygotować się do matury bez zajęć dodatkowych. Przerobione zostały wszystkie lektury, z tymi z pierwszej klasy włącznie.
W 2 lata przerobić trzyletni materiał to nie lada wyzywanie.
Wielki szacunek dla naszej Polonistki!