Wiersz/wers czy kontra? Przeciwstawienie się? Które znaczenie tego słowa ma odpowiadać treści przedstawienia Rodrigo Garcii? Chyba jednak przeciwko…, w porównaniu…, w stosunku do czegoś…
Zapowiedziano nam wielki spektakl o globalnym proteście przeciw współczesnej cywilizacji, który przedstawi „teatralny terrorysta” Hiszpan wychowany w Argentynie. Nie, nie był to spektakl oszałamiający. Po prostu obejrzeliśmy dobre przedstawienie o przemocy (przede wszystkim), o brutalności nas samych, o codziennych (jednak) problemach zwykłych ludzi. Problemy te wydają się uniwersalne, mają charakter globalny. Przecież dylematy chłopca z bardzo biednej rodziny z Buenos Aires są naszymi dylematami. A czy dorasta się w dzielnicy biedy za Atlantykiem, czy w kraju nad Wisłą – czy jest to dziś wielka różnica?
Świat jest brutalny, tak dla zwierząt (biedna ludzka owieczka, czy autentyczny królik – nad jego losem płaczą ludzie, a może to oni przedstawiają króliczą mękę?), jak i dla ludzi (ile razy w życiu człowiek może zaczynać je „od nowa”, od początku, zaczynając jakby od zera, ile razy można być niszczonym i później udawać Fenixa?). A wokół nas świat dominuje fałszu, siły, braku zrozumienia dla naszej kultury (tak, na książki można oddać mocz, można mimi rzucać, a czytanie przekształca się w tworzenie jednej wielkiej papierowej kuli.
W świecie Garcii nie zabrakło też wątku codziennego, wątku na temat uczuć. – W każdej chwili możemy zakochać się w byle kim. To dyskredytuje romantyczne wyobrażenie miłości. Chodzi o potrzebę, którą musimy zaspokoić, jak pragnienie. Zakochujesz się i nie wytrzymujesz z samym sobą… Zakochany ma więc podwójne zadanie – wytrzymać z samym sobą i z drugą osobą, ale wydaje się to bardziej znośne niż życie bez miłości” – mówi Garcia w „Versusie”. – Chodząc w ciemności chwytasz się pierwszego napotkanego promienia światła… – dodaje chwikę później.
„Versus” to opowieść o człowieku-egoiście. Czy takim jest on w rzeczywistości? Bo pojawia się też monolog o potrzebie ludzkiego towarzystwa. Wieloznaczny, niezwykle wieloznaczny. A owa potrzeba jest rzeczywista.
Nie piszę tu o języku, jakim posługują się aktorzy-bohaterowie Garcii. Może taki jest język naszych społeczeństw… Piotr Gruszczyński pisząc o twórczości Hiszpana zatytułował swój szkic „Gówno jako zasada”. Może tak właśnie jest, że brutalny świat współczesności trzeba opisywać brutalnym słownictwem. Hamletów w okolicach nie widać.