Nowa scena w Warszawie to prawie jak nowy teatr. A po mieście poszła fama – premiera rzuciła wszystkich na kolana.
I rzeczywiście. Na najbliższe spektakle „Zabawek Pana Boga” nie można kupić biletów. Ale na „Ulicę szarlatanów” można się było dostać bez kłopotu. A więc zainaugurowałem bywanie w „Novej scenie” Teatru Roma na widowisku według Gałczyńskiego. Szefem sceny jest Jerzy Satanowski i on opiekuje się poszczególnymi spektaklami. Słowo reżyseruje nie najlepiej tu brzmi. Gałczyński, a więc „Ulica szarlatanów” – Zbigniew Zamachowski ślicznie czytający poezje wielkiego maga liryki popularnej i kilkoro aktorów Romy pięknie śpiewający piosenki według mistrza Ildefonsa. Piosenki od Turnałowej „Pompy” – znanej od dawna – po teksty, które słyszałem pierwszy raz. Wszystko podane kulturalnie, spokojnie, wśród jesiennych liści, parkowych ławeczek i latarni. Po wyjściu z teatru powiedziałem: – A teraz proszę o nagranie tego na płytę i będę sobie ją słuchał w celu poprawienia samopoczucia. Mogę też pójść powtórnie do Romy, usiąść na widowni, zamknąć oczy i w ten sposób uczestniczyć po raz kolejny w tym spektaklu. Cóż, spektakl dobry, bardzo dobry, ale nie porywa. Nie wzrusza, nie wywołuje emocji. Tak miało być?
Wywołuje emocje na scenie „Novej” Stanisława Celińska. Jej „Domofon, czyli śpiewniczek Stanisławy C.” są majstersztykiem pani w średnim wieku. Jak ona śpiewa! Jak ona się rusza! A przecież ograniczenia ruchowe ma ogromne, wchodzenie po dwóch schodach sprawia jej kłopot. I nagle, śpiewając „Zorbę” staje się innym człowiekiem. Przestajemy widzieć grubą, starą kobietę – przed nami młodziutka dziewczyna, pięknie tańcząca. I za chwilę prawie zalewa ją fala w czasie wielkiego sztormu. Głos Celińska ma wspaniały. Silny, barwny. Może dlatego wyjątkowo zachwyciłem się jej interpretacją dwóch czy trzech songów Brechta. Jej śpiewniczek mógłby się składać wyłącznie z takich piosenek. Nie, nie narzekam. Każdy fragment recitalu to odrębna perełka wokalna i interpretacyjna. Znakomite!
W styczniu kilka spektakli. Niektóre oryginalne, niektóre to wcześniejsze produkcje (tak jak spektakl Celińskiej). Nigdy nie zachwycały mnie ogromne widowiska dyrektora Wojciecha Kępczyńskiego prezentowane na dużej scenie Romy. Ale te na małej to może być to!
3 thoughts on “Nova scena”
Comments are closed.
Może Nędznicy zachwycą na dużej scenie we wrześniu.
Na razie muszę się wybrać na Osiecką z Hłaską. Niezależnie od tego wróżę sukces novej scenie.
A scena duża? Co będzie, gdy miasto obetnie teatrowi dotacje?
Zdaje się, że już to uczynili. Głupotą jest czy też lekkomyślnością obciąć dotację teatrowi który przyjmuje 20% widowni teatrów warszawskich. A mamy ich bodajże 17. A argument, że wystawiają cały czas jeden tytuł jest dość słaby, zwłaszcza, że Roma wzbogaciła się właśnie w nową scenę.