Ostatnie posiedzenie komisji edukacji i rodziny Rady Warszawy. Pani dyrektor Biura Edukacji przedstawia radnym oraz urzędnikom, zajmującym się warszawską oświatą, prezentację na temat własnych sukcesów i sukcesów swoich poprzedników. Nie zaprzeczam, w wielu przypadkach ma rację. Mówi na przykład o coraz większych dotacjach miasta dla szkół i przedszkoli. O ujednoliceniu zarządzania szkołąmi przez miasto, o liczbie miejsc nie tylko dla uczniów mieszkających w Warszawie, ale także w całęj wielkiej aglomeracji. Zastanówmy się jednak, czy w pełni zostały zrealizowane kierunki polityki oświatowej miasta stołecznego Warszawy na lata 2004 – 2007 i jakie najważniejsze problemy będą stały przed radnymi kolejnej kadencji.
1. Słabe szkoły podstawowe. Chwalimy się, że warszawskie szkolnictwo jest najlepsze w Polsce. Są jednak szkoły lepsze i gorsze. Dobre sobie poradzą. A jaki miasto ma program dla szkół marnych? Tych, do których chodzą dzieci najsłabsze intelektualnie, najbardziej zaniedbane? Nie ma dziś koncepcji pracy takich takich szkół, nie ma programów zajęć pozalekcyjnych dla wszystkich słabeuszy. Dzieci z najsłabszych środowisk potrzebują zjeść pełnowartościowy obiad, móc odrobić w szkole lekcje i następnie pograć w piłkę, pójść na zbiórkę harcerską lub uczestniczyć w dodatkowych zajęciach z matematyki. Ta słaba szkoła musi być otwarta do późnego wieczora.
2. Szkolnictwa ponadgimnazjalne. Czy cała warszawska młodzież będzie robić maturę? Czy musi? Oczywiście nie! Potrzebujemy dziś w mieście dobrych murarzy, hydraulików, dekarzy. Nie wykształcą się sami w ciągu 10 minut. Warszawa musi mieć koncepcję rozwoju szkolnictwa zawodowego. Programu takiego dziś nie ma i dlatego nie wiemy, czy w najbliższym czasie powstaną klasy, gdzie młodzież będzie mogła szybko i dobrze zdobyć wymarzony zawód.
3. Pozarządowe organizacje wychowawcze, przede wszystkim harcerstwo. Nie trzeba przekonywać, że gdyby duży procent uczniów należał do harcerstwa, nie mielibyśmy w wielu środowiskach patologii. Bo czym skorupka za młodu nasiąknie… Nie wystarczy rozpisywanie konkursów i przydzielanie dotacji na akcję letnią, zimową, kształcenie wolontariuszy czy projekty patriotyczne lub kulturalne. Każdemu dyrektorowi szkoły musi zależeć, by miał u siebie dobre drużyny. Ale harcerze sami tu sobie nie poradzą.
Ciąg dalszy nastąpi…