To był wieczór! Na scenie ogromne przejęcie widoczne na twarzach niezależnie od wieku biorących w występie udział. Ale tam obowiązuje profesjonalny uśmiech.
Widownia zapełniona do ostatniego miejsca i ręce jeszcze przed podniesieniem kurtyny przygotowane do burzliwych oklasków.
Bierzemy udział w dorocznym pokazie grup tanecznych skupionych w jednej z warszawskich szkół tańca. Czego nie można tam poćwiczyć! Jest taniec klasyczny (i wcale nie trzeba w tej grupie być dobrze umięśnioną, aczkolwiek wątłą panienką, jakie prezentują się na profesjonalnych scenach). Jest taniec brzucha (zawsze mi się wydawało, że taniec brzucha to zupełnie coś innego, niż zobaczyliśmy, ale ja się nie znam – i dobrze). Jest taniec towarzyski, grupa tańcząca jazz, inna to taniec z jakąś fabułką – nie wiem, jak ją nazwać.
Dziesiątki panienek, dziewcząt i kobiet. Same istoty prezentujące płeć piękną! Wśród chyba dwóch setek wykonawczyń trzech mężczyzn! Ich – chłopaków – to zupełnie nie interesuje! Rozumiem taniec brzucha zarezerwowany dla kobiet. Ale w innych grupach chłopców nie ma. No dobrze, ale ja się nie znam. Siedzę na widowni j zastanawiam się. Zwracać uwagę na wszelkie wpadki? A może cieszyć się z wykonawcami z ich sukcesów? Tylko jak się cieszyć, gdy widać ciężką pracę a nie widać lekkości i radości z zabawy, jaką zawsze jest taniec?
Na szczęście odrobinę (no, dwie odrobiny) luzu wprowadziły zapowiadające poszczególne występy organizatorki całej imprezy. Przebierały się, tańczyły, modulowały głos, były zabawne i rozśmieszały nas. Gdyby jeszcze te występy któraś z grup potraktowała tak samo! Ale nie – wysiłek i jeszcze raz wysiłek. Wszak oglądają nas mamy, babcie, przyjaciele i nieprzyjaciele. Trzeba być bezbłędnymi.
Nasza Ola (patrz życiorys na stronie rodzinnej) tarzała się po scenie znakomicie, maszerowała zza jednych kulis do drugich, machała głową do upadłego, ponoć nawet stojąc przed nami trzymała w ręku szklaną kulę. Nic o tym nie wiedzieliśmy, bo szkło jest przezroczyste i kuli widać nie było. No i jeszcze przebiegła się kilka razy po scenie wokół całej grupy. Ponoć miała już zadyszkę. Widać, że to ceniona tancerka, bo inne tylko maszerowały a Ola mogła być szybsza niż inne. Bardzo mi się to jej bieganie podobało, wiec gdy cała grupa skończyła miotanie się na scenie, klaskałem do upadłego. Pozostałe rodziny też.
Tak było. Większa grupa – silniejsze oklaski, mniejsza – słabsze.
Już nie mogę się doczekać występu za rok. Co Ola wtedy nam pokaże po kolejnym roku ciężkiej pracy?