Nie biegam na wszystkie spektakle Festiwalu Festiwali Teatralnych Spotkania. Ale po obejrzeniu trzech spektakli (belgijskiej „Platformy”, irańskiego „Amid the Clouds” i francuskich „Filozofów”) krótka refleksja. Jaki teatr reprezentują te przedstawienia? Czy jest w nich coś wspólnego? Opowieść o upadku społeczeństwa konsumpcyjnego, dramat Irańczyków, którzy wędrują do nowego, lepszego zachodniego świata i zestaw obrazów inspirowanych twórczością Brunona Schulza. W przypadku teatru z Nowego Orleanu to zestaw obrazów, gdyż mamy pokaz kilkunastu prezentacji wideo, film i „żywe obrazy”, pokazywane na scenie. Co więc jest wspólnego? To plastyczność prezentowana przez wszystkich twórców. Dołóżmy do tego znaną już „Kobietę z morza”, inscenizację polską, ale amerykańskiego reżysera.
Koszmarna i piękna zarazem scenografia „Platformy”, bo rzecz się toczy na autentycznym i ludzkim śmietnisku. Niebywałe wykorzystanie akwarium, gdzie bohaterka prezentuje się niczym kolorowa, barwna mówiąca ryba. I „Filozofowie”, inspirowani teatrem Kantora, wędrujący ze skrzynią po świecie i starający się przekonać nas do nieprzekonalnego. Tu można by było wymienić kilka pięknych scen – symbolicznych obrazów z życia grupy Żydów.
Teatr ten w dwóch przypadach jest bardzo statyczny. Bohaterowie nie rozmawiają, lecz mówią o wydarzeniach, w których uczestniczą. Ostry seks u Belgów jest tylko opowieścią o seksie, czytanką dla nastolatków, scena miłosna w Irańczyków jest (zgodnie z zasadami Koranu) poprowadzona tak, by kochankowie nie dotknęli się. A teatr francuski to feeria pomysłów kilku panów co chwila chowających się „pod ziemią”, by wyłonić się w nowej sytuacji, zaskakując widzów. A więc teatr bliski pokazom prezentowanym na poznańskiej „Malcie” lub warszawskiej „Sztuce ulicy”.
„Kobieta z morza” to znów piękny obraz, piekne jasne płaszczyzny i niesłychanie precyzyjny ruch sceniczny. Przed nami jeszcze kilka przedstawień, także polskich. Czy któreś z nich każe nam zapamiętać ważne słowa? Bo piękna forma to trochę za mało…