Oj, Panie Czetwertyński – wstyd, że osoba z takim nazwiskiem nie tylko protestuje przeciw Instytutowi. W końcu, dzięki Bogu, i tak powstał. Wstyd, że z takim nazwiskiem należy Pan do postkomunistów, formacji przywiezionej na sowieckich czołgach. Że podpisuje się Pan tym samym pod Katyniem, mordami robotników, księży – Polaków. To jest dziedzictwo SLD. Czy na pewno Pańskie? Niech się Pan opamięta, nigdy nie jest za późno.
Taki komentarz (nie zmieniłem ani przecinka) napisała osoba, której nie spodobał się mój felieton na temat Instytutu Kresowego (patrz 20 października). Przypomnę – sprzeciwiałem się, aby w ostatnim tygodniu pracy Rady Warszawy na wniosek grupy radnych (inicjatorami byli prominentni działacze PiS z kilku dzielnic) powołać instytucję samorządową, której to powołanie jest (niestety) fragmentem kampanii wyborczej partii braci Kaczyńskich. Podjęto uchwałę bez dyskusji w środowisku kresowiaków, bez konsultacji z Ministerstwem Kultury i Dziedzictwa Narodowego, bez programu tej instytucji. Powołano instytut, który będzie generował niewiadome koszty – w tym roku „tylko” sto tysięcy złotych, w przyszłym pewnie kilka milionów.
W minionej kadencji powstało kilka instytucji, wszystkie akceptowali radni SLD, a ja głośno mówiłem (czy to na posiedzeniu komisji kultury, czy to na sesji rady), iż potrzeba jest, by działały one w Warszawie. Można jeszcze raz wymienić Muzeum Powstania Warszawskiego, Instytut Jana Pawła II, Instytut Stefana Starzyńskiego, Dom Spotkań z Historią, Muzeum ordynariatu polowego Wojska Polskiego.
Wyjaśnijmy. Jestem za powołaniem Instytutu Kresowego, ale wspólnie z Ministerstwem i w normalnym trybie. Niestety Instytut powstał. Bo, jak wiadomo, PiSowska maszynka do głosowania była do końca sprawna. Teraz nowa Rada Warszawy będzie miała z tą instytucją mnóstwo kłopotów. Gdyby to ona Instytut Kresowy powołała, byłoby zupełnie inaczej. Ale trzeba było zyskać głosy kresowiaków. I PiS je zdobył.
PS Właśnie dlatego, iż noszę takie nazwisko, jakie noszę, mogę się spokojnie wypowiadać o Instytucie Kresowym. A czy bycie socjaldemokratą jest czymś hańbiącym? Nie. I nie rozumiem, dlaczego będąc socjaldemokratą miałbym być przywieziony na sowieckich czołgach, a moją tradycją jest mord katyński lub mordowanie robotników? Nonsens, czasem rozpowszechniany przez skądinąd inteligentnych ludzi. Jak to jest z tym opamiętywaniem się? Czy to na pewno ja powinienem się opamiętać?