Nie piszę tu zbyt często, strasznie przepraszam. Postanowiłem jednak opublikować w tym miejscu mój list do redakcji „Przekroju”. Skomentuję go w kolejnym felietonie. I tak to chyba najdłuższy materiał, jaki zamieściłem na tej stronie.
AC
W numerze z 27 czerwca Pani Redaktor (pomińmy tu nazwisko, bo nie o nazwisko tu chodzi) zajęła się Związkiem Harcerstwa Polskiego. To znaczy trudno powiedzieć, czy prawdziwym ZHP, bo, żeby było śmiesznie, nazwała w tytule ZHP Związkiem Harcerzy Proszących. Mogła oczywiście nazwać Związkiem Harcerzy Paradnych (bo tak kochają musztrę), Związkiem Harcerzy Pomylonych (bo się mylą idąc na azymut), Panoszących się lub będących Popłuczynami Pewnej Partii (3 razy P – super pomysł) itd., itp., co tam PR (to skrót od Pani Redaktor) wpadłoby do głowy. Wyszli harcerze proszący, czyli grzeczni, mili i dobrze wychowani. A może nie o to chodziło? Może mieli być harcerze – żebracy? Kto wie?
W „Przekroju” pokazano ZHP w złym świetle, bardzo złym. Pani Redaktor tezę miała i udowodnić ją postanowiła. Harcerstwo ma długi, jest fatalne i dąży do rozpadu… Taki tekst to dziennikarstwo tendencyjne. Koszmar z czasów „Trybuny Ludu”. Źli są dobrzy, dobrzy źli. Czytelnik ma wysnuć zupełnie opaczne wnioski.
Nie, nie będę polemizował z cały tekstem PR. Zajmę się moim hufcem – Pragą Południe. Kilkadziesiąt lat w nim działam, aktualnie jako członek komendy hufca, odpowiedzialny za kształcenie kadry. Nasza komenda jest, jak to w harcerstwie, wielopokoleniowa. Najmłodszy członek komendy ma 23 lata, ja jestem najstarszy. To ważne, bo w tekście PR zabrzmiały nuty dzielące tych instruktorów na „słabych” – starych i „znakomitych” – młodych. Nasza komendantka, wymieniona w „Przekroju” z imienia i nazwiska, znalazła się wśród tych starych, ja mógłbym być jej ojcem, więc jestem bardzo, bardzo stary. Bez przesady, nasz były komendant hufca, druh po 80-tce też jest czynnym instruktorem ZHP. Taka organizacja. I nie od wieku zależy rozum albo posłuszeństwo przełożonym, o czym mówi jeden z punktów Prawa Harcerskiego. Tylko tego PR nie wie.
Może najpierw mało skromne stwierdzenie – nie jesteśmy najgorszym hufcem harcerskim w Polsce. PR mogła się łatwo o tym przekonać. Właśnie wtedy, gdy rozmawiała z naszą komendantką, byliśmy świeżo po zlocie Chorągwi Stołecznej. Bałagan w hufcu z tego między innymi wynikał. I te stosy skoroszytów. Zlot zorganizował nasz hufiec. Przez dwa dni na terenie biwaku na Polu Mokotowskim w Warszawie i w czasie zajęć programowych dosłownie na terenie całego miasta przeprowadziliśmy dziesiątki różnorodnych zajęć dla dwóch tysięcy harcerzy i zuchów. Od parków linowych, zoo i Ogrodu Botanicznego po gry miejskie (o Syrence, o warszawskich legendach), od zawodów na orientację i łowów na lisa po zwiedzanie Metra i warszawskich Filtrów. Od nauki różnorodnych tańców z całego świata i próbowania obco smakujących potraw do drobnych prac manualnych, na przykład wytwarzania pamiątek z koralików. Od Muzeum Powstania Warszawskiego po Łazienki, Teatr Powszechny i Teatr Lalka. Zorganizowaliśmy ten zlot (zlot chorągwi po raz pierwszy od wielu, wielu lat) z ogromnym entuzjazmem, siłą naszych hufcowych stu pięćdziesięciu wolontariuszy i kilkudziesięciu wolontariuszy z innych hufców. Mszę odprawił biskup polowy Wojska Polskiego, na wieczornym koncercie śpiewali Los Bromberos i Wolna Grupa Bukowina. Na placu Piłsudskiego odbył się wielki happening. Kierowała zlotem nasza komendantka, pracowała przy nim cała komenda. Zabrakło PR na zlocie.
Zabrakło też jej na zakończeniu naszego roku harcerskiego w drugiej połowie czerwca. Popatrzyłaby na przyszłych młodych drużynowych. Grupa ponad trzydziestoosobowa, a gdy dojdą do niej ci, którzy mają praktyki na kolonii zuchowej lub obozie, absolwentów naszych kursów będzie ponad czterdzieścioro. Mało? Przeszkolonych profesjonalnie czterdzieścioro wolontariuszy? Czterdzieścioro potencjalnych drużynowych? Nie jesteśmy złym hufcem. Gdyby jeszcze PR porozmawiała z drużynowymi i kursantami. Może powstałby inny tekst? O świetnym harcerstwie, które się rozwija?
Tak, bo nasz hufiec jest coraz większy. Po okresie spadku liczbowego (jak w całej Polsce) od dwóch-trzech lat następuje wzrost liczby zuchów i harcerzy. Jest nas około tysiąca. 60 jednostek organizacyjnych – gromad zuchowych, drużyn harcerskich, znany ze swych osiągnięć w całej Polsce Krąg Seniora (nazwali się Kręgiem Instruktorskich Pokoleń, bo nie każdy chce być poważnym seniorem). I gdy się policzymy na jesieni, może będzie nas już 1100?
Gdyby PR naprawdę interesowała się Hufcem Warszawa Praga Południe, porozmawiałaby o naszym ośrodku kolonijnym w Ocyplu. Tak, o kłopotach z jego prowadzeniem (bo prowadzenie hufca, szczepu, całego ZHP to zawsze dziesiątki kłopotów), ale i o sukcesach. Jeszcze nie przynosi takich zysków, jak chcielibyśmy, jeszcze wymaga zmian, poprawek, ale jakie tam jest jedzenie! Jaka atmosfera! Jak naprawdę po zuchowemu bawią się tam nasze maluchy. Przy okazji PR mogła się zainteresować, dlaczego to niektóre nasze gromady zuchowe liczą ponad trzydziestu członków, dlaczego musieliśmy podzielić „211” (to numer szczepu) i „288”, dlaczego u Ani w „32” jest zuchów ponad 40 a u Zuzi w „295”, która jeszcze półtora roku temu miała 12 zuchów, dziś ma ich 30? Nie, to PR nie interesuje…
A może wtedy PR zastanowiłaby się, jaki jest program hufca, po co organizujemy na początku roku harcerskiego wyjazd o do jakiegoś miasta na „startówkę” instruktorską (młodzi instruktorzy płacą 15 czy 20 złotych za imprezę, która kosztuje co najmniej 250 złotych na osobę – to tak a propos „biedy” w hufcu). Dlaczego nie znudził nam się zimowy rajd Olszynka Grochowska (zaczęliśmy w 1958 roku – trwa do dziś i ma się dobrze, co roku ponad 300 uczestników). Cóż to takiego jest Ekstremalne Powitanie Zieleni albo jakie były ostatnio święta hufca. Ciekawy dowiedziałby się, jak zbudowana jest strategia hufca i jakich elementów nie udało się z niej zrealizować (może 10 procent z ogromnej masy zadań – rozliczać się będzie z realizacji strategii komenda hufca w październiku).
O hufcu można pisać i pisać. O bohaterze hufca, o akcji letniej, o naszych wędrownikach i ratownikach medycznych, o 50-leciu Hufca Praga Południe (to w najbliższym roku harcerskim), o naszej pracy na zlotach (na przykład rok temu w Krakowie), o „naszych ludziach” we władzach Związku itd., itd. Wystarczy poczytać stronę hufca w internecie i już się ma o nas jakieś pojęcie.
Tak, mamy beznadzieją siedzibę. Właśnie ją remontujemy. Jak najtaniej, to oczywiste. Może kiedyś dostaniemy zgodę, by na terenie zalewanym przez kolejne fale powodziowe Wisły wybudować albo poważnie zrewaloryzować nasz budynek. Jest pomysł, by rozbudować go w schronisko młodzieżowe. Ale to plany, które może zaczną być realne za jakiś czas. Spotykamy się więc w naszym baraku nad Wisłą. Baraku z siecią intenetową, wyposażonym w nowoczesny sprzęt informatyczny, z silnym internetem, z drukarką mającą możliwości małej maszyny poligraficznej. Tak, ściany naszego hufca są marne. Ale to, co się mieści w środku, nie tylko sprzęt, ale nasz tysiąc członków, nasz zapał i nasza praca zasługują na najwyższe uznanie. Naprawdę.
Pozdrawiam
hm. Adam Czetwertynski
PS A 6,5 miliona złotych? Przecież rozmawiała Pani ze Skarbnikiem ZHP, wie Pani, jak wygląda plan naprawczy. Oczywiście taki tekst, jak Pani, szkodzi naszej organizacji, rzuciła Pani nam (nie Pani pierwsza) kolejną kłodę pod nogi. Mamy wolność słowa i wolność krzywdzenia innych. Pani nas krzywdzi. Dlaczego?
Szkoda, że Druh nie wymienił z nazwiska PR. Przecież to konkretna osoba, o zdecydowanych poglądach na ZHP. Nie wstydziła się ich publikacji to chyba nie będzie miała za złe, że szersze grono pozna jej personalia.
Nie, promowanie nazwiska tej pani? Zdecydowanie nie. Przy okazji – redakcja, do której wysłałem ten tekst, nie odezwała się. Takie obyczaje.
Dh. Adamie czemu w tym roku zuchy nie wyjeżdżają do Ocypla? Sama tam jeździłam, najpierw jako zuch potem instruktor i miałam wielką nadzieję że i moje dzieci w tym roku tam pojadą. Niestety właśnie dziś dostałam informację o koloni w Lidzbarku. Czy nie będzie już koloni w Ocyplu?
W tym roku są organizowane także kolonie zuchowe w Ocyplu. Ale drużynowi i szczepowi co roku podejmują decyzje, gdzie jechać na kolonie. Tym razem część drużynowych z naszego hufca z nich zdecydowała, że kolonia w innym miejscu może być atrakcyjniejsza. Jadą pod namioty lub ze Szczepem 288. Oczywiście mogą jeszcze zmienić decyzję, ale trzeba z nimi rozmawiać.
pozdrawiam
AC