W naszym hufcowym „Praskim Świerszczu” opublikowałem szósty już felieton z cyklu „Dobre rady”. Znalazło się w nim kilka błędów. Dlatego powtarzam go tu, aby osoby chętne mogły przeczytać go w wersji poprawionej.
Siedzimy sobie z zacnym gronem instruktorskim, rozmawiamy o pracy drużyn. Wszystko dzieje się w tych drużynach dobrze. Zbiórki się odbywają, współpraca ze szkołą jest jaka taka, rodzice harcerstwo kochają. Nawet metoda harcerska i jej stosowanie jest widoczne. Czyli wszystko powinno się układać dobrze, drużyny powinny się rozwijać, powiększać i poprawiać swą jakość. A kadra szczepu i hufca zachwycona od czasu do czasu mogłaby wpadać na zbiórki, by chwalić drużyny i drużynowych.
A jednak coś jest nie tak. Nowi harcerze nie napływają, a kadra chodzi ze smutnymi minami (wierzcie mi, że można tę ekipę chwalić, naprawdę można) i jakoś nie wie, jak sytuację zmienić.
Porozmawialiśmy, będzie lepiej. Ale pozwólcie, że przy tej okazji udzielę kilku dobrych rad, które przecież kierowane są nie tylko do kilkorga instruktorów jednego szczepu.
1. Musicie uwierzyć w siebie – uwierzyć, że w ciągu roku, góra półtora, ze słabego (to fakt) środowiska można utworzyć mocny szczep. Bo chcieć, to móc. Naprawdę (popatrzmy na historię „160” – Daria i Hebel zaczynali od zera, dziś środowisko działa normalnie a czasem nawet najlepiej w hufcu).
2. Pokazujcie szkole, uczniom dobre harcerstwo, pokazujcie stale – plakatami, zaproszeniami, akcjami organizowanymi w klasach i przez klasy.
3. Jednak ważne, aby każde nasze działanie miało konkretny cel. Nie jedziemy na wycieczkę rowerową, aby pojeździć na rowerach – może coś interesującego zobaczymy, może kogoś w czasie wycieczki poznamy. Popatrzmy na „147” – czy rajdem historycznym na mało atrakcyjny temat (nikt mi nie powie, że zbrodnia wawerska jest tematem atrakcyjnym) można przyciągnąć do drużyny dzieciaki? Okazuje się, że można.
4. Ten cel – wychowawczy, poznawczy – jest ważny na każdej zbiórce. Nie spotykamy się po to, aby było miło. Nie od tego jest harcerstwo. U nas ma być trudno. To jest owo stawianie wyzwań z misji ZHP. Jeszcze raz – celowe stawianie wyzwań. A może być ich wiele. Popatrzmy na wymagania na stopnie – ileż tam właśnie wyzwań. I jak indywidualne zdobywanie stopni może wzbogacić pracę drużyny!
5. Ale w drużynie musi być raz na jakiś czas zbiórka – wow! Zbiórka, przygotowana nie tylko przez kadrę, ale i przez harcerzy (to ważne!!!), zbiórka, która będzie największym przeżyciem w ich życiu. Ile drużyn bierze udział w imprezach poza hufcem? W zawodach, turniejach, rajdach… Ile drużyn zorganizowało dla dwóch sąsiednich zaprzyjaźnionych drużyn nocną imprezę – wszystko jedno o jakim charakterze. Niech to będzie nocny turniej gier planszowych. Oczywiście harcerskich. A może prawdziwy biwak pod namiotami? Bo te „biwaki” w szkołach przecież biwakami nie są. Ile mamy zbiórek wow?
W drużynie takie zbiórki być muszą, o harcerstwie (patrz p. 2) w szkole musi być głośno. Głośno wśród uczniów i rodziców. I w chórze pochwał niech wszyscy patrzą na uśmiechniętych drużynowych i przybocznych. Takich, którzy z radością prowadzą swe jednostki. Takie na wow!
Aż zatęskniłam za harcerstwem, zwłaszcza tym sprzed jakichś 3-4 lat…
Skauting to niestety nie to samo.
Niestety prawda jest taka, przynajmniej w szkole, w której nadal działa mój szczep, że dyrekcja jest bardzo mało przychylna harcerstwu (co prawda trochę inaczej wygląda to w przypadku ZHRu, ale pomińmy ten fakt) i naprawdę trudno jest podjąć jakąkolwiek sensowną współpracę, żeby było o nas głośno w szkole przez cały czas. A próbowaliśmy, naprawdę próbowaliśmy – i to nie raz, nie dwa. Nawet przeprowadzenie naboru staje się czasem niesamowitym wyzwaniem, no bo jak wiele można zademonstrować w ciągu 5 minut?
Podejrzewam, że nie tylko 296 ma taki problem, a reszta może nie dostrzega potencjału.
Druga rzecz, którą zauważyłam, to to, że kadra jest jakaś taka mało zgrana. Być może to tylko moje odczucie, aczkolwiek wydaje mi się, że coraz rzadziej tych ludzi łączy coś poza przychodzeniem na zbiórki, no i może z tego też wynika problem niezadowolenia. Oczywiście nie wszędzie, nie powinnam uogólniać, ale obserwowałam to od paru lat. Coraz częściej ludzie chodzą na rajdy z dziećmi, bo „muszą”. Poza tym nikt już nie przychodzi ot tak do hufca, nawet na pół godziny, żeby się spotkać, wypić herbatę, zamienić parę zdań, a szkoda, bo to jest coś, za czym ja na przykład bardzo tęsknię. Za tym, że poza pracą instruktorską/wychowawczą, można było być po prostu normalnym człowiekiem wśród ludzi, którzy poza swoim prywatnym życiem, zajmowali się praktycznie tym samym, co ja i w jakimś stopniu mogli się utożsamiać z problemami, radościami, czy czymkolwiek.
Pozdrawiam
Masz rację. Ale wasza gromada jest świetna (właśnie na zbiórce gromady odbyło się w ubiegłym tygodniu Zobowiązanie Instruktorskie!). Wasza drużyna harcerska jest znacznie lepsza niż rok temu. Macie dobrego kandydata na drużynowego drużyny starszoharcerskiej (tylko musi zrobić maturę, to już za chwilę). Nie jest źle!
A do atmosfery możemy wrócić. Może coś wymyślimy?