Jestem fanem Teatru Ochota. Staram się oglądać wszystkie nowo wystawiane tam przedstawienia. Nawet wytrzymałem jedną z części „Inspiracji – Kafka”, granej przez Cezarego Morawskiego po niemiecku. Na szczęście druga była po polsku.
Tym razem pokazano nam popularną i graną już w kilku teatrach w Polsce sztukę „Wariacje enigmatyczne” Erica-Emmanuela Schmitta. Gdzieś na końcu świata na małej wysepce u wybrzeży Norwegii spotyka się dwóch mężczyzn średniego pokolenia – wielki pisarz, laureat nagrody Nobla i tajemniczy przybysz, podający się za dziennikarza. Łączy ich Ona, kobieta marzeń. Brzydka i piękna zarazem, ale o znakomitym ciele, którym każdy mógłby się zafascynować. Jest ona wielką nieobecną, choć to o niej cały czas jest mowa. Sztuka bardzo sprawnie napisana z kilkoma punktami, zasadniczo zmieniającymi tok akcji. Sztuka zabawna, ale i zmuszająca do myślenia. Myślenia egzystencjalnego o uczuciach i miłości.
Spokojnie oglądając kolejne sceny zadajemy sobie dziesiątki pytań: Czy należy uciekać od miłości? Czy miłość fizyczna musi odpychać prawdziwe uczucie? Czy tęsknota i marzenie o tej drugiej istocie wzmacnia miłość czy osłabia? Zdzisław Wardejn (pisarz) i Cezary Morawski (ten drugi…) pięknie wcielają się w swych bohaterów.
Gdy milkną oklaski, długo pozostajemy pod wrażeniem prawd prostych i jasno nam przekazanych. Bo miłość jest częścią każdego z nas.