Kilkadziesiąt osób przez kilka godzin na konwencji dzielnicowej rozmawia o perspektywach SLD i naszej działalności na Pradze Południe. Przy okazji dokonuje zmian w kierownictwie. Jak to jest z lewicowością Sojuszu i LiDem? Nie mamy wątpliwości, że nadal nie znaleźliśmy właściwej formuły na funkcjonowanie partii, ale wszystko idzie w najlepszym kierunku. Dowodem tego projekt konstytucji SLD, który żadną konstytucją nie jest, ale niezłym zbiorem mądrych myśli, częściowo publicystycznych na temat największej partii lewicowej w Polsce. Dla niektórych dowodem jest zmiana pokoleniowa na różnych szczeblach organizacji. Dla mnie nie jest to wyznacznik jakości. Znacznie ważniejsze jest, nie ile się ma lat, tylko, co się ma do powiedzenia i jak się działa w organizacji. Cóż, z nowatorskimi trendami walczyć nie będę. Mogą mi się one (cóż, ma się swoje lata) tylko nie podobać.
Przyjmujemy stanowisko dotyczące spraw ogólnopolskich (do niego jeszcze wrócę w innym felietonie), na uchwałę w sprawie naszej dzielnicy nie było nas stać. Nie wiem, dlaczego. Szkoda, że nikt nie powiedział mi wcześniej, że materiał taki nie jest przygotowywany. Jako przewodniczący komisji uchwał sprzed dwóch lat i jako przewodniczący tegoroczny mógłbym konwencji jakiś projekt zaproponować. Ale cóż. Kierują młodzi, sami wszystko potrafią, nie przygotować projektów uchwał też. Zawsze dziwi mnie, jak łatwo przechodzimy do porządku po niezrealizowaniu jakichś zadań. Brak pracy programowej – tak musi być. Brak działalności ideologicznej – nie ma sprawy. Nie wychodzi pisemko partyjne – no to nie wychodzi. I nasze dzielnicowe kierownictwo czuje się znakomicie. Współczuję mu.