Znów nieco częściej w teatrze. I to bardzo różnym. Taki sympatyczny tydzień.
Demarczyk
W Teatrze Współczesnym w Baraku spektakl – widowisko złożone z piosenek z repertuaru Ewy Demarczyk. Większość znana z „Groszkiem” czy „Madonnami” na czele. Ale były i takie, które, wydawałoby się, słyszałem po raz pierwszy. Nieźle zaśpiewane przez grupę młodych aktorów. Miałem wrażenie, że każda kolejna piosenka jest śpiewana coraz lepiej. Trochę solówek, trochę zespołowo. Trzeba pochwalić cały zespół. Ale jednego nie rozumiałem. Dlaczego pani reżyser kazała wszystkim tak biegać, rzucać się na ściany, męczyć fizycznie, by przekazali nam oni nam – widzom jakąś niejasną koncepcję inscenizacyjną. Ja rozumiem, te piosenki są w większości pełne ekspresji, ale po co przy okazji miłego wieczoru tak niepotrzebnie męczyć aktorów?
Odyseusz
Jego dzieje pokazano w Akademii Teatralnej. Oglądałem ten spektakl razem z grupą licealistów. Byli oszołomieni. Bo tam się na scenie działo, oj, działo… Pomysł, aby wędrówkę Odysa pokazać jako inscenizację prezentowaną przez dzieci, ubrać młodziutkich aktorów w krótkie spodenki i kolorowe sukieneczki – nawet mi się podobał. Choć okazywało się, że do każdej sceny potrzebne są jakieś atrybuty i ta dziecięcość powoli ginie. To, że wprowadzono muzykę i piosenki – jestem za, choć za taką instrumentyzacją, głośną, ostrą, nie przepadam. Ale dlaczego nie reżyser nie poprowadziła akcji w miarę logicznie? Dlaczego biednym licealistom nie pozwolono na zapamiętanie poszczególnych scen? W dodatku od czasu do czasu znajdujemy się na Itace i biedna Penelopa dzierga i pruje swój szalik (?) czy strój (?). Głośno, mocno, bez ładu – prawdziwy teatr, który ubóstwiają recenzenci.
Stary Fredro
Damy, huzarzy, zabawna opowiastka Fredry w wykonaniu amatorskiego, ale grającego od kilkudziesięciu lat teatru Parabuch. Aktorów starających się wcielić w poszczególnych bohaterów całe mnóstwo. Na scenie zamieszanie, jak to u Fredry. Ktoś mili tekst, ktoś podpowiada. Jesteśmy jakby wielką rodziną nie tylko bawiący się oglądając komedyjkę, ale kibicujący całej ekipie. Stroje z epoki – znakomite, reżyseria – bez udziwnień, przenoszenia akcji w czasy współczesne. Tak chciałoby się czasami oglądać naszą klasykę. Cieszyłem się jak dziecko, czego jeszcze więcej trzeba w czasie amatorskiego spektaklu?
No tak – do trzech razy sztuka…