Ile to już lat się znamy? Miałem wtedy 17, a może 18. Krzyś był nieco starszy ode mnie, ot rok, półtora. Harcerz z dawnego Hufca Falenica. To ważne, on wyszedł spod ręki druha Najgrakowskiego. Ja wychowywałem się na Saskiej Kępie, moim komendantem był druh Romanowski. Dwa światy harcerskie – chodząca łagodność druha Michała i pozorna srogość Stefana. Obaj nasi ówcześni szefowie przeszli już do tego lepszego ze światów, a my z Krzysiem mamy kolejne urodziny. On właśnie 80.
Los nas zbyt często nie łączył. Każdy z nas wędrował swoją drogą, w ciągu minionych sześćdziesięciu lat zetknęliśmy się kilka razy. W Wydawnictwie Harcerskim pomagał mi wydawać śpiewniczki, jeden – zuchowy – zredagował. Jedna z jego wychowanek była dobrą znajomą mojej rodziny i gdy mówiło się o K., gdzieś tam pobrzmiewały wspomnienia o Krzysiu. Krzysztof pojawił się też na jakiejś uroczystości harcerskiej przed pewnie kilkunastoma laty. Był i jest muzykiem, artystą wszechstronnym.
Gdy dowiedziałem się o wielkiej gali, benefisie, jaki organizowany jest w ośrodku kultury w Wawrze, postanowiłem wybrać się, ucieszyć, że możemy się spotkać. Takiej fety się nie spodziewałem. Setka, a może dwie setki znajomych. Na scenie wychowankowie z dawnej Akademii Muzycznej, dziś będącej uniwersytetem, członkowie prowadzonych przez. Krzysztofa zespołów i ci, którym pomógł w muzycznej karierze – profesjonaliści i amatorzy. Masa ludzi ceniących i kochających starszego pana. Wiele mu zawdzięczających. Wspomnienia, piosenki, gratulacje, życzenia. Gdzie ja tam mogłem się zmieścić z harcerską przeszłością. Choć fakt – Krzysztof wspomniał, że był harcerzem.
No tak, za tamtych czasów był bardzo sympatycznym, mądrym harcerzem z gitarą. Nie będę tu opisywał jego harcerskiej drogi. Uczynili to obaj druhowie, których wymieniłem na początku tego tekstu. Dobrze, bardzo dobrze się za tamtych dawnych czasów z Krzysztofem współpracowało.
A dziś Krzysztof przed dwie i pół godziny gra i opowiada o sobie na estradzie a później przyjmuje gratulacje, ja skromnie – byłem, zobaczyłem, cieszyłem się.
Żyj nam, Krzysiu w zdrowiu sto lat a może jeszcze nieco dłużej…