Marie
Z hotelowego balkonu widok na morze. Gdzieś tam, daleko, jest Półwysep Apeniński. Nasza wyspa przytulona jest prawie do Peloponezu, ale to z jej drugiej strony widać Grecję kontynentalną. Dwa kroki do Olimpii. Jutro w cerkwi w pobliskiej wiosce wielkie doroczne święto. To na cześć Marii Magdaleny i Marii Klopa, które w 34 roku po śmierci Chrystusa wyprawiły się z Jerozolimy do Rzymu. Po drodze było Zakynthos i tam wylądowały. Nie miały sił, możliwości, pieniędzy, by podróżować dalej. Na jakiś czas osiadły na wyspie, ponoć głosiły wieść o naukach Jezusa. A wioska nazywa się Marie, w liczbie mnogiej.
Klif
Marie dopłynęły do Porto Vromi, jednego z niewielu miejsc na zachodnim wybrzeżu, gdzie da się wejść na ląd. Bo duża część Zakynthos wprost wyrasta z morza, tworząc ogromne klify. Jednak pracowite fale nieco klify uszkadzają, tworząc wielkie i różnorodne jaskinie. Pływają więc mniejsze i większe łódki z setkami turystów, którzy zadzierają głowy do góry lub patrzą na różnorodne odbłyski w wodzie, bo w każdej jaskini jest ona jakby inna. Dobrotliwy właściciel łódki staje w którejś z zatok (a nad nami 200 metrów pionowej skały) i komunikuje: – Dziesięć minut na kąpiel. – Niesamowite wrażenie, takie pływanie w krystalicznej wodzie z wielką skałą nad głową.
Zatoka wraku
Gdyby wrak nie był prawdziwy, powinien być tam sprowadzony. Jest niesamowitą atrakcją. Jak dobrze jest sfotografować się na tle przerdzewiałej blachy! Zatoka jest dość duża, poza wrakiem mieści się na plaży pewnie jednorazowo z tysiąc turystów, dowiezionych przez wielkie statki wycieczkowe lub małe motoróweczki. Piękne morze (ale gdzie na Zakynthos nie jest ono piękne?), jaśniutki piasek. I świadomość, że dostęp do zatoki jest tylko od morza. Gdyby tak po nas nikt nie przypłynął? Zostalibyśmy jak Robinson na bezludnej wyspie. Tylko z góry, z platformy widokowej (to te 200 czy 250 metrów w pionie) patrzyliby na nas inni turyści, którzy mogą nas (i wrak) fotografować.
M.? Może być tyle na dziś? Obiecuję, że ciąg dalszy nastąpi.