Magazynowa jest na końcu świata. Niby z jednej strony telewizja na Woronicza, z drugiej Galeria Mokotów, niedaleko przyszła siedziba Teatru Nowego na terenie zajezdni autobusowej, a Magazynowa od lat jest tylko magazynową. I ciągle jest taka sama – jakaś trwale pozamiejska. Zapyziała. Tak, czas się tam w centrum miasta zatrzymał.
Na Magazynowej mamy teatr. To „Druga sfera”. Jak go nazwać? Offowy? Tak. Repertuarowy? Tak. Prywatny? Nie wiem. Chyba funkcjonujący dzięki grantom. I właśnie teraz rozwijający się. Ponoć poza małą salą mają w „Drugiej sferze” być jeszcze dwie inne. Pewnie też takie malutkie. Ale w sumie to już będzie teatrzyk, tylko kompleks teatralny.
Dziś oglądać tam możemy monodramy, sztuki niskoobsadowe. Bo jak może być inaczej w sali dla sześćdziesięciu widzów?
Sam dyrektor Biraga zagrał syna. Jego ojciec ma urodziny. Syn urodził się tego samego dnia, tylko kilkadziesiąt lat później. Na urodzinach pojawia się cała rodzina. A każdy z jej członków jakoś wpłynął na życie bohatera. To opowieść o człowieku w rzeczywistości nieszczęśliwym, wielce naiwnym, takim dwudziestowiecznym Kubusiu-Fataliście, który każdy przypadek będzie interpretował na swą korzyść, choć przecież nic mu się nie udaje.
Ciekawy tekst. Tylko dlaczego hitlerowsko-enerdowski? Dlaczego nibyuniwersalny, ale tak ścisłe powiązany z państwem zza zachodniej granicy? Siedzę na widowni, obok jakaś piętnastoletnia panienka z młodszym bratem, i myślę, że oni nie rozumieją połowy tekstu. Od przechodzenia przez Bramę Brandenburską do określenia, że farma kurcząt jest obozem koncentracyjnym?
Dobrze zagrany, dobrze wyreżyserowany (reżyserem jest autor tekstu) . Z kilkoma świetnymi pomysłami (cała widownia to goście tatusia, wyświetlane są zdjęcia z życia bohatera – znakomite), ale proszę, bardzo proszę – niech to będzie Polska. Nas też stać na takiego syna.
PS. Tytuł monodramu brzmi „Dziękuję, tatusiu”.