Jakość obejrzanego przedstawienia teatralnego można oceniać z różnych punktów widzenia. Szczególnie gdy i autor, i reżyser jest młody – tylko aktorzy w różnym wieku. Jednym z moich osobistych kryteriów jest ocenienie, co ja z tego obejrzanego przeze mnie dramatu po tygodniu, dwóch, trzech pamiętam. Bo cóż to za sztuka, którą zapomina się wraz z zapadnięciem kurtyny? Zupełnie jak jeden w wielu filmów wyświetlanych w telewizji. Oglądasz – dobrze, nie oglądasz – nic nie straciłeś.
Niedawno byłem na Olesińskiej. Mistrz Słobodzianek nie tak dawno nazwał swą eksperymentalną scenę, będącą laboratorium teatralnym, „Przodownik”. No dobrze, niech będzie „Przodownik”, tak jak mieszczące się w tym miejscu kino za dawnych, zapominanych już czasów. Teatr nawet dorobił się przy Puławskiej neonu, pokazującego, w którą stronę widz powinien zmierzać.
Po zejściu na dół (bo teatr mieści się w piwnicy) – szok. Normalna teatralna kawiarnia, czeka na nas zaparzona herbata, jakieś batoniki, stoliki, krzesła. Nawet zepsuty ekspres do kawy nie psuje dobrego wrażenia. Zrobiło się miło i nastrojowo. Tak wygląda przodownicza piwnica ponoć od lata. Czyżbym od września nie był tam? Wszystko jest możliwe.
Na plakacie Dominiczka w czapce-pilotce. Sztuka będzie o lotnikach? Pilotach RAF-u? Tajemnicza sprawa. Jak panisko wchodzę na widownię z kubkiem herbaty w ręku. Ja wiem, ze nie wypada, ale „Przodownik” to teatr przychylny widzowi. Tam można.
Sztuka? O czym to było? Co ta Ewa-Dominiczka chciała nam przekazać? Ewa-Dominiczka i jej młodsze wcielenie. Jakoś to drugie (a właściwie pierwsze) lepiej zapamiętałem. Ewa męczona przez panią od muzyki, Ewa męczona przez pana od muzyki. Tak, ta młoda Ewa to było to. I kolejne „uśmiercanie” swych znajomych, krewnych, otaczających ją wrogów.
Szukam w pamięci. To jaka była ta Ewa? Co o niej mogę dziś powiedzieć? Chyba niewiele.
Ale pamiętam scenografię, pamiętam obrazy. Tylko o czym to było? O czym? O lataniu?