Niedziela to dzień jak każdy inny, po prostu i w niedzielę coś się dzieje.
Śniadanie
Wieczny dylemat. Jajecznica? Omlet (i z czym)? Jajko na miękko? Sadzone? Do tego fasolka? Paróweczki? Pieczone pomidory? Bekon? A może dziś bez jajek? To zaczniemy od musli? A później wędliny? Sery?
Nie, nie będę kontynuował tych znaków zapytania. Każdy, kto korzysta z dobrodziejstw szwedzkiego stołu, wie, ile się trzeba namęczyć, zanim położy się coś na talerz. Tym razem jedyna dla mnie nowość – do śniadania można sobie wziąć do picia jakiś szampanowopodobny napój musujący. Są ponoć takie nacje, dla których jest to norma. Jak są, to niech sobie będą.
Żółtym autobusem
Autobus jeździe w kółko – jak w wielu miejscach na świecie. Można do niego wsiadać i wysiadać w dowolnym miejscu. Jeszcze tylko nałożyć słuchawki i można dowiedzieć się, kiedy zbudowano katedrę i kiedy pierwszy samolot wylądował na tutejszym lotnisku. Coś już wiem o miejscowych generałach i o stadionie piłkarskim.
Jeździmy więc po Funchal – stolicy Madery (mieszka tu prawie połowa mieszkańców wyspy) i okolicach. Jeździmy i słuchamy. Nowe wiadomości, stare wiadomości.
Lunch
Jeden z ciekawszych punktów dnia. Zupa dnia lub jakieś dwie inne – nie jadam. Sałatki – nie zamawiam. Proszę o jedno z lunchowych dań głównych. Jest ich sporo do wyboru, lecz fascynujące jest smażenie (grillowanie?) na gorącym kamieniu. Dostajesz surowe kawałki łososia lub krewetki, albo stek. Solisz, na kamień wlewasz odrobinę oliwy, kładziesz mięso i czekasz na efekt. Bardzo smaczny. Później deser, kawa i możesz czekać na kolację.
Popołudnie
W niewielkim miasteczku Camara de Lobos, które rozsławił Winston Churchill. Był na Maderze i malował łodzie rybackie. A miasteczko to domki na wielu poziomach, zatoka (można tu kupić świeże mule i suszonego dorsza), piękne dwa malutkie kościoły i cudowna panorama na ocean. Stąd widać jeden z najwyższych, ponad pięciusetmetrowy klif. Gdy stoi się na takim niższym – trzystumetrowym – żołądek podchodzi do gardła. Na tym największym klifie wybudowano ostatnio punkt widokowy ze szklaną platformą – tam nie pojadę.
Kolacja
Pełna kultura. Kelnerzy, obrusy, serwetki. Przystawka, wcześniej czekadełko. Wszystko serwowane jak w restauracji najwyższej kategorii. Jak to tak zwane drugie danie to jest podane! Choćby z tego powodu chce się to jeść. Ryba, mięso i makaron – do wyboru. Deser jak z najlepszych warszawskich cukierni. O tych daniach zasadniczych powinienem napisać oddzielny felieton w dziale „Kuchnia”, ale kto pojedzie specjalnie na Maderę, aby jeść tam dobrą dania europejskie?
Wieczór
Dziś gra saksofonista. Wczoraj ktoś na gitarze, poprzednio na instrumencie klawiszowym. Panowie robią to profesjonalnie, bawią skromnie zebraną publiczność (jesteśmy wszak po sezonie). Światowe standardy, trochę melodii portugalskich. Jutro – w poniedziałek – będzie fado. Muzyka, którą można lubić.
I jeszcze
No i jeszcze zostało kilka chwil, aby przeczytać kolejny rozdział wakacyjnej książki. Dobranoc.