Na nauczaniu, szkole, szkolnictwie, wychowaniu znamy się wszyscy. A więc i ja też. No może nawet ja znam się nieco więcej niż przeciętny obywatel III RP. Bo musi się liczyć moja kilkudziesięcioletnia praktyka w szkole i jeszcze dłuższa niż szkolna praktyka w roli instruktora ZHP.
Jeżeli więc znam się na szkole i wychowaniu, to może warto kilka przemyśleń przelać na papier… Nie, już nie na papier, lecz wpisać gdzieś na jakiś daleki i niezrozumiały dla mnie serwer.
Otóż coraz bardziej gnębi mnie pytanie (bo to nie jest nowy temat w tych zapiskach), co przeciętny polski nastolatek – ot, uczeń pierwszej klasy liceum – powinien wiedzieć. Co jest tą podstawową wiedzą (i podstawowymi umiejętnościami), jakie są niezbędne, by móc normalnie funkcjonować we współczesnym świecie. Dziś przecież nie jest problemem zdobycie informacji z jakiejkolwiek dziedziny wiedzy. Ale co jest a co nie jest wiedzą bazową, która powinna być dziecku i sączona od przedszkola? I zapamiętywana nawet wbrew dziecku i nastolatkowi.
Ot, zastanawiam się, czy 16-latek powinien znać nasz Hymn Narodowy. Nie rzecz w zapamiętaniu słów, które można bezmyślnie powtarzać. Rzecz w rozumieniu treści. Już przy Dąbrowskim mamy kłopot. Wysocki? Dąbrowski? Kim oni byli? Ale tragedia zaczyna się przy Czarnieckim, który gdzieś był z wojskiem w dalekim kraju i dla ojczyzny ratowania wracał przez morze. Tarabany to naprawdę drobiazg.
Nauczycielskich dykteryjek pod tytułem „oni niczego nie wiedzą” można przytaczać dziesiątki. Mniej lub bardziej są śmieszne lub zawstydzające. Dlaczego ksiądz w IV części „Dziadów” miał dzieci? Większość gimnazjalistów omawia ten utwór. I nie potrzebują, tkwiąc w naszej obyczajowości, wiedzieć, dlaczego tak było u Mickiewicza?
Ostatnio zdziwiłem się, gdy opowiadając o jakimś obiekcie powiedziałem: – To koło pomnika Powstania Warszawskiego przy placu Krasińskich. – I okazało się, że uczniowie tego pomnika nie znają. A przerabiali „Pamiętnik z powstania warszawskiego”. Ani jeden nauczyciel nie zaprowadził w Warszawie swych uczniów, nie pokazał, gdzie przebywał Białoszewski w czasie powstania, gdzie wybuchł czołg-pułapka, gdzie powstańcy na tym właśnie placu wchodzili do kanałów?
Wiem, nawet w czasie lekcji można każdą informację znaleźć w internecie. Przeczytać i natychmiast zapomnieć. Pisałem już o tym. Pewną 18-latkę zapytałem, jaka rzeka przepływa przez Paryż. Nie wiedziała. Zapytałem więc ją, czy w Paryżu była. Owszem, zwiedzała stolicę Francji.
Po co ma znać nazwę Sekwana, jeżeli nie zdaje matury z geografii i może spojrzeć do Wikipedii.
A ja się nadal zastanawiam – jaka powinna być wiedza bazowa naszej przyszłej młodej inteligencji. Kto mi powie, jaka?
