Żył ponad 21 lat. Mówicie, że krótko? Nie, koty tej rasy żyją najwyżej lat 15. I wtedy kończą życie ze starości. Nasz Felek jeszcze rok temu był zupełnie zdrowym starym kotem, chyba najstarszym orientem w kraju.
Na poczatku swego długiego życia wystawialiśmy go na wystawach. Może nie był kotem doskonałym, ale w swej klasie odnosił sukcesy. Zdobywał puchary i kotyliony… Nie znosił jednak tego. Bo kto lubi być wystawiany w klatce? Denerwował się, miauczał. Nie dla niego było wystawowe życie. Zrezygnowaliśmy więc z pokazywania naszego zwierzątka, oglądania go i obmacywania przez sędziów. A oglądać było warto, bo miał piękne klasyczne rude umaszczenie.
Gdy był dorastającym młodzieńcem do domu zaprosilismy Modrą. Jeden kot w domu bardzo się nudzi. We dwójkę oba zwierzaki są znacznie szczęśliwsze. Miały tę samą matkę… Modra (tak się nazywała, bo miała tzw. niebieskie umaszczenie) nie była tak doskonała. Bardzo wcześnie zaczęła siwieć. A pojedyncze białe włosy między niebieskimi eliminują kota z konkursu.
Żyły więc sobie dwa koty szczęśliwie. Co prawda Modra miała różne przygody zagrażające jej życiu, ale przeżyła około osiemnastu lat. Też długo.
Nasz rudzielec na starość – przez lata samodzielny i niezależny – stał się kotem kanapowym. Ostatnio domagał się przytulania, głaskania, zainteresowania. Cóż – nie za bardzo dobrze widział, prawie całkiem ogłuchł, nic mu nie smakowało… Staruszek sklerotyk. Bardzo miły.
Dobrze, że po śmierci Modrej pojawili się w domu dwaj nłodzieńcy tej samej rasy. Zaczepiali Felka, lizali, podgryzali i potrafili godzinami spać razem – w trójkę jeden na drugim. Ci faceci mają dziś prawie dwa lata i są (co oczywisyte) orientami. Jeden biały, drugi brązowy. Bracia. Są śliczni, ale na ich szczęście nie są kotami wystawowymi. Nie będą oglądani przez tłumy. Pewnie to dobrze, bo ich życie będzie bezstresowe. I miejmy nadzieję, że tak długie, jak Felka.