Uchodziła za żonę Orfeusza. Zmarła od ukąszenia jadowitego węża. Orfeusz wybłagał u Hadesa jej powrót na ziemię, lecz – wbrew zakazowi – obejrzał się i utracił swą żonę na zawsze. – Tak napisała ciocia Wikipedia. I nie zmieniajmy jej zapisu. Wszyscy wiemy, o co chodzi.
Noblistka Elfriede Jelinek napisała opowieść „Cienie. Eurydyka mówi:”, którą wzięła na warsztat Maja Kleczewska, jedna z najciekawszych polskich reżyserek. – Jelinek – jak twierdzi Kleczewska – dekonstruuje mit o Orfeuszu i Eurydyce jako bezwolnie kochającej kobiecie.
No tak. Tylko czy przedstawienie skonstruowane według dekonstruowanej myśli Jelinek ma cokolwiek wspólnego z antycznym mitem? Ja tego nie widzę.
Aktorzy wstawieni w wielką plastikową przezroczystą skrzynię pokazują nam nasz głupawy świat. I to jest świetne. Eurydyka jest niezauważalna, ale wysłuchujemy rozmów o telefonach komórkowych, o odchudzaniu, o dbaniu o własne ciało, o podsłuchach, o mężu, który nie może być mężem itd., itd. W dodatku na początku Joanna Drozdówna (absolwentka „Mickiewicza”!) siedzi w worku tracąc kalorie. Jakież to cudowne! I jak znakomicie bawimy się na „pokazie mody”…
Ale gdy dochodzi do głosu filozofia, gdy aktorzy snują swe monologi i dialogi o życiu i jego wartości (?). Nudne to i mnie nieprzekonujące. ten wąż-zabawka, ta śmierć Eurydyki (tak, tak – w tym samym foliowym worku), te cienie krążące na wrotkach, ta próba oglądania nas – widowni – przez tych, którzy znaeźli się w plastikowym świecie. Sztuczne to i mało interesujące. I scena z dziećmi – tak niedopracowany fragment widowiska powinien być usunięty z przedstawienia – przecież nic nowego nam te dzieciaki nie przekazują. One się denerwują, aktor z nimi grający (a przecież nie improwizujący) też.
Cóż, nie jest to zmarnowany wieczór, ale liczyłem, naprawdę liczyłem na więcej. Również zawiodła mnie Kasia Nosowska. Przecież to dobra wokalistka. Może trzeba poczytać oryginalny tekst noblistki? Bo, jak można przeczytać na stronie teatru IMKA:
Wszelkie życie poddane jest nieustannemu cierpieniu. Przyczyna cierpienia tkwi w namiętnościach. Cierpienie zostaje zniszczone w chwili uwolnienia się od namiętności, chęci posiadania, eskalacji pragnień. Każdy sam, musi znaleźć drogę do uwolnienia się od cierpienia.
Ładne, prawda? I mądre.