To bardzo dziwne miejsce – przez lata niedostępne dla zwykłych śmiertelników. Z jednej strony Bałtyk, z drugiej strony jezioro Jamno. Wąski paseczek ziemi, który przed laty odciął morską zatokę, która dziś jest jeziorem. Na tym paseczku przez wiele lat rządziło wojsko – przed II wojną światową Niemcy mieli swą bazę samolotów bojowych, ćwiczyli zrzucanie bomb i startowanie oraz lądowanie hydroplanów. Po wojnie ponoć stacjonowały tu oddziały saperów. A dziś na częściowo zabetonowanym kawałku lądu między jakimiś koszmarnymi budynkami i garażami powstają budynki hotelowo-apartamentowe. Mają one dwa ogromne plusy.
Pierwszy z nich to jednak położenie. Z okna widać jezioro, beton zasłonięty jest wysokimi drzewami. A z drugiej strony budynku kilkadziesiąt metrów przez niską wydmę idzie się do morza. Plaża dość wąska, ale czysta. Woda w Bałtyku w tym roku na środkowym Wybrzeżu ma od 6 do 10 stopni. Kąpać się nie da. Ale opalać się na pustawej plaży oczywiście można.
Ten drugi plus to nowy, wypieszczony budynek. Duże pokoje, dobre jedzenie, różnorodne animacje. W hotelu dzieci. Takie małe, malutkie, albo kilkulatki. Nastolatków nie ma. To nie miejsce dla nich. Na płocie baner z animacją nowego kolejnego budynku, który tu powstanie. Prawdziwego apartamentowca. Obok jakąś straszną maszyną jest kruszony beton. Może i tam coś zostanie zbudowane?
Długie spacery do Mielna (choć jesteśmy w tym miasteczku, to do centrum jest kawałek). Po plaży i ścieżką rowerową. Pływanie po jeziorze „Koszałkiem”. Za jeziorem widać bloki przedmieść Koszalina, nie dziwmy się więc krasnoludkowej nazwie. Cztery razy dziennie stateczek pokazuje się na naszej przystani. Jamno jest o wiele bardziej czyste niż przed laty, ale w tym płyciutkim jeziorze kąpać się (jeszcze) nie da.
Jaki to jest świetny wypoczynek! Spokój, cisza. Coraz więcej jest takich miejsc w Polsce. W Polsce, która się rozwija.