Padł pomysł – zlikwidować gimnazja. Bo tam są trudni uczniowie, bo tam nauczyciele słabo uczą (i uczniowie słabo się uczą), bo… No właśnie. Jakie są inne argumenty za likwidacją tych szkół? Aaa… No tak, podobno kiedyś było lepiej i dzisiejsi likwidatorzy gimnazjów chodzili do szkoły podstawowej, później do liceum i na wspaniałych ludzi wyrośli. Uff, czego to ludzie nie wymyślą?
Bez żartów. Czego potrzeba polskiej szkole? Spokoju. Po prostu spokoju. Czego jeszcze? Polepszania jakości nauczania i jakości wychowania. Nie, kolejna reforma szkolnictwa nic nie przyniesie. Reforma, kolejna reforma polskiej szkoły, na dodatek w atmosferze zmian programowych (bo wszak szkoła, nie tylko gimnazja nie uczą naszej młodzieży być wzorcowymi patriotami) nic dobrego nie przyniesie.
Zastanówmy się przez chwilę – czy 14-latek w szkole podstawowej będzie lepiej się zachowywał, będzie więcej czasu poświęcał nauce niż w gimnazjum? W którejś rozmowie usłyszałem argument: – Uczeń, którego znamy od sześciu lat, w siódmym i ósmym roku nauki będzie pod naszym czujnym okiem, nie będzie taki „trudny” jak w gimnazjum, gdzie wchodzi do nieznanego środowiska, z nowymi kolegami i zaczyna nowe, na pozór dorosłe życie. W efekcie jest trudniejszy niż w podstawówce. Bo i tak przecież ten czas dorastania jakoś przeżyć musi.
Jakże to naiwny pogląd – że nauczyciele podstawówek mają większy wpływ na nastolatków niż nauczyciele gimnazjów. Że ich autorytet sprawi, że w szkole nie będzie przemocy, że młodzież nie będzie próbowała alkoholu, nie mówiąc o innych używkach. Przecież między innymi po to utworzono gimnazja, aby odciąć młodzież od dzieci. Aby doświadczona kadra spokojnie mogła pracować z nastolatkami. I odpowiedzialni, dobrzy nauczyciele mają efekty. Tyle że w społeczeństwie dominują głosy narzekaczy, jeden przypadek przemocy w szkole jest bardziej nagłaśniany niż sto znakomitych projektów społecznych czy dziesiątki sukcesów wychowawczych. A przemoc w szkole ma dziś częściej miejsce w szkołach podstawowych niż w gimnazjach. Jeżeli tak jest dziś, to co będzie się działo, gdy pojawią się w podstawówkach siódmoklasiści i uczniowie klas ósmych?
A jeżeli o naukę chodzi, to widać pozytywne efekty funkcjonowania gimnazjum. Nasi 15-latkowie są coraz mądrzejsi. Świadczą o tym między innymi badania PISA, które są obiektywne i w których nasza młodzież wypada coraz lepiej. Nic nowego. Opowieści, że w szkole podstawowej będzie jeszcze lepiej, należy między bajki włożyć.
Sam mam niewielkie doświadczenie w pracy z gimnazjalistami. Ot, w ubiegłym roku szkolnym uczyłem w trzeciej klasie warszawskiego gimnazjum. Wnioski? Nadwrażliwcy, ambitni, inteligentni (taka klasa), dobrze (w większości) mówiący po polsku. Z zapałem przygotowujący się do egzaminów kończących szkołę. Ci „moi” byli wspaniali. Takich klas jest bardzo wiele. Może być ich dziewięćdziesiąt dziewięć procent. Tylko dajcie gimnazjom spokojnie pracować. Bo dlaczego by nie?
