Uczelnia Warszawska (ciekawy skrót nazwy uczelni – UW, coś mi ten skrót przypomina…), nosząca imię Marii Curie-Skłodowskiej stanęła na wysokości zadania. Choć w rzeczywistości na wysokości zadania stanął Kuba. Zorganizował on sesję naukową na UW (tej MC-S) na temat autorytetów i dedykował ją 80-letniemu Andrzejowi Janowskiemu. Andrzej – pedagog, ale i polonista, harcmistrz, wychowanek 1 Warszawskiej Drużyny Harcerskiej, profesor doktor habilitowany. Człowiek wielkiej łagodności, intelektualista, o którym wielu mówi – to jest mój (nasz) autentyczny autorytet. W harcerstwie między innymi znawca dorobku, jaki pozostawił po sobie Aleksander Kamiński.
Tak – sesja dotyczyła autorytetów. W kontekście jubileuszu Andrzeja temat wydawałoby się znakomity. A okazało się, że rozmowa o autorytetach jest niezwykle trudna. Można o nich mówić w sferze publicystyki, ale nie nauki. Na dodatek okazuje się, że nie ma dziś powszechnie uznanych autorytetów. Nawet postać Jana Pawła II zdecydowanie zbladła, dla młodzieży jest osobą coraz mniej znaną. Wiedza o tym, co JP II powiedział, jest nikła. Ponoć dlatego najczęściej pojawia się w odpowiedziach na temat największego autorytetu jedno słowo – matka. Okazuje się, że to ona jest dla różnorodnych respondentów najważniejsza.
Ale w wielu przypadkach ów idol, bo tak można nazwać współczesnym językiem autorytet, osoba najbardziej ceniona, jest dla nas zupełnie niedookreślona. To może być aktor, dziennikarz, polityk. To może być także nauczyciel lub społeczny wychowawca, jakim jest instruktor harcerski. Dla każdego z nas, jak mówili dyskutanci, osoba mająca autorytet może być zupełnie inna.
My, powszechnie, chcielibyśmy, by autorytetami były osoby bez wad, wzorce. A może być nim piłkarz, który posługuje się językiem mało parlamentarnym, może być aktor, który ma już trzecią żonę i z każdą z nich dziecko. Może być jakiś piosenkarz lub tancerka. Ktokolwiek.
Dlatego rozmowa była wyjątkowo trudna. Dłuższą chwilę spędziłem w kameralnym gronie starając się podyskutować o bohaterach literackich. Ale także o literatach. Obiektem naszego zainteresowania był Henryk Sienkiewicz. Na pewno idol, na pewno celebryta minionych czasów. I zrobić z takim wzorcem? A nasi nobliści? Są osobami, które należy cenić? Naśladować?
Cały problem, że definicja owego autorytetu jest tak nieostra, że nauka i naukowcy nie powinni się nimi zajmować. To nie moje zdanie, lecz państwa profesorów.
Ale nie przejmujmy się. Dla wielu właśnie Andrzej jest niekwestionowanym autorytetem. Życzmy więc Mu stu lat w dobrym zdrowiu. Andrzeju, wszystkiego najlepszego!
