Z góry przepraszam, nie chcę nikogo urazić, nikomu nie chcę zrobić przykrości. Żadnemu z moich byłych i aktualnych uczniów. Po prostu chcę stwierdzić fakt, który dla mnie, także jako dla nauczyciela z długim stażem, staje się coraz bardziej bolesny. Staje się coraz bardziej kłopotliwy i jest, wydaje się, nie do rozwiązania.
Chodzi mi o ogólną wiedzę, jaką posiadają nasi licealiści. Taką wiedzę o otaczającym nas współczesnym świecie a także podstawową wiedzę o przeszłości naszego narodu. Przyznacie, trudno rozmawiać o polskim romantyzmie, jeżeli nic się nie wie o powstaniu listopadowym, trudno rozmawiać o renesansie, gdy nie słyszało się o Zygmuncie Starym. (To znaczy pewnie się słyszało, ale jest młodemu człowiekowi obojętne, czy panował on w wieku XII czy XVII. A może był on królem francuskim?). Trudno jest rozmawiać z warszawskimi uczniami o „Zdążyć przed Panem Bogiem”, jeżeli nie wiedzą oni, w jakim rejonie miasta było getto i gdzie (tak mniej więcej) młodzi Żydzi walczyli z Niemcami w kwietniu 1943 roku. W efekcie, gdy rozmawiamy o „Pożegnaniu z Marią”, okazuje się, że getto było na prawym brzegu Wisły w bliskiej odległości od ulicy Skaryszewskiej. (Bo przecież z getta przyjechała Żydówka do składu budowlanego, pewnie to było blisko).
Kilka razy zdarzyło mi się na samym początku rozpoczęcia pracy z klasą pierwszą dawać uczniom do wypełnienia ankietkę. Interesowało mnie przede wszystkim, czy rozmawiali w gimnazjum o najważniejszych lekturach, jakie są ich zainteresowania, czy bywają w teatrze itd. Ku mojemu zmartwieniu wpisałem także pytanie: „Gdzie w Warszawie znajduje się pomnik Adama Mickiewicza?”. Pytanie ma sens, bo uczę w liceum noszącym od stu lat imię wieszcza. I co się okazało? W grupie trzydzieściorga szesnastolatków znajduje się czasem jeden, najwyżej trzech młodych ludzi, którzy znają poprawną odpowiedź. Nie znają Warszawy? Tak zupełnie? Nie pytam przecież o ukryty przed oczami warszawiaków obiekt. Nie pytam, z jakiej okazji go odsłonięto ani kto pomnik Mickiewicza wyrzeźbił. Zazwyczaj, gdy podsumowuję ankietkę, zadaję klasie dodatkowe dwa pytania: – Czy byliście w Krakowie? (Większość była). Gdzie w Krakowie jest usytuowany pomnik Mickiewicza? – Tak, z grupy, która odwiedziła miasto usytuowane pod Wawelem, o tym pomniku także pamiętają jednostki (choć statystycznie więcej osób wie, gdzie jest ten pomnik wieszcza w Krakowie niż w Warszawie).
To cóż, czy mam teraz wymieniać, czego cała klasa lub poszczególni uczniowie nie pamiętają, nie wiedzą, o czym nie słyszeli? Nie pamiętają daty bitwy pod Grunwaldem? Nie wiedzą nic o obrazie Matki Boskiej Ostrobramskiej? (przecież nie tylko dlatego, że wspominają o nim twórcy „Pana Tadeusza” i „Wesela”). Nie pamiętają najważniejszych wydarzeń z czasów II wojny światowej. Nawet bywa, że data 17 września nic im nie mówi a zakończenie wojny sytuują 11 listopada.
Nasi uczniowie nie wiedzą też nic o pracy na roli. Bez szans jest omawianie „Żeńców” Szymonowica lub „Chłopów”. Słowo skiba jest im obce, lemiesz, kierat, miedza (co może najbardziej dziwić), nawet żuraw, którym wydobywa się wodę ze studni. Ile lekcji trzeba by poświęcić, by zrozumieli, o czym pisał Reymont?
Problem jest, jak napisałem, nie do rozwiązania. Bo ten pomnik Mickiewicza rodzice powinni pokazać w trakcie spaceru z dzieckiem po Krakowskim Przedmieściu. Może także kilka innych (na przykład kardynała Stefana Wyszyńskiego). W czasie spaceru śladami „Lalki” niektórzy uczniowie przyznają, że po raz pierwszy w życiu są w Łazienkach. A w szkole podstawowej dzieci powinny pojechać na wycieczkę, na wyprawę na wieś, aby nauczyć się odróżniać kury od gęsi i indyków a pszenicę od żyta i owsa. Tam też można by pokazać dawne wyposażenie chaty i całego gospodarstwa (o jednej rzeczy uczniowie wiedzą – potrafią opisać cepy i opowiedzieć, do czego służą). Sporo informacji można przekazać też na lekcjach religii (jakaż wiedza o świecie znajduje się w tekstach biblijnych!). I tak dalej. Rodzice nie mają czasu, szkoła uczy, jak uczy. Czytanie nie jest w modzie (ale to już inny temat). W efekcie nauczyciel polskiego opowie to i owo. Na dodatek jego nieszczęścia wiedza na lekcji wpada jednym uchem a drugim wypada. Takie życie. Dlatego mogę tylko stwierdzić smutne fakty. I tyle.

Panie Adamie, wydaje mi się, że zadaje Pan te wszystkie pytania jakby retorycznie – podczas gdy odpowiedzi na nie leżą w świecie który nas otacza.
Jako uczeń nikt nie ma odwagi by porozmawiać szczerze z nauczycielem. Strach: przed byciem skrytykowanym przez nauczyciela, przed konsekwencjami w postaci nagany rodziców, przed byciem pośmiewiskiem w klasie z powodu nagany belfra – to wszystko powoduje że nauczyciele zapewne nie dowiadują się co tak naprawdę ten uczeń myśli i czego potrzebuje. A nie oszukujmy się – na budynku IV lo ze względu na podejście kadry do uczniów (LO skończyłem w roku 2008) spokojnie mógł by wisieć sierp i młot na czerwonym tle i nikt z uczniów nawet by się nie zająknął ze zdziwienia.
Dziś z perspektywy czasu już wiem – te obawy nie miały ani racji bytu, ani znaczenia. Być może dlatego „popełniam” ten tekst.
Pierwsze pytanie jakie Pan zadaje to to czy obojętne jest przeciętnemu uczniowi kiedy panował Zygmunt Stary – tak, jest mu to obojętne. Z punktu widzenia „jednostki” informacja taka nie ma żadnego znaczenia, zastanówmy się, dlaczego?
Zadajmy sobie pytania: czy ta wiedza kiedykolwiek się w życiu przyda? Czy zapewni dach nad głową? Czy dzięki niej zaczniemy ciekawą rozmowę? Czy kiedykolwiek znajdzie zastosowanie podczas krótkiej podróży po tym świecie jakieś praktyczne zastosowanie?
Zdecydowana większość odpowie na te pytania: nie. Nieliczne wyjątki to pasjonaci historii (w tym momencie zadaję sobie pytanie: czy z lekcją języka polskiego taka wiedza niewiele ma cokolwiek wspólnego?), oraz ludzie związani zawodowo z tą dziedziną. Zatem skoro ta wiedza jest w życiu nie przydatna, dlaczego mieli byśmy ją przechowywać w głowie – której pojemność jakby nie było jest skończona?
Mówi się że żyjemy w epoce informacji. Obecnie natłok tych informacji docierający do nas jest ogromny, telewizja, komputery, telefony, nowinki, mody etc, etc, to wszystko sprawia że informacje które nie są przydatne – nie są zapamiętywane. W taką nieprzydatną wiedzę wliczyłbym właśnie wiedzę o czasach panowania Zygmunta Starego.
Kolejnym tematem który Pan podjął był pomnik naszego wieszcza. To kolejna informacja która jest w życiu statystycznego człowieka zbędna. Bo jakiż miał by być powód dla osoby nie pasjonującej się pomnikami/historią by zapamiętywać jego lokalizację? (tym bardziej w Krakowie)? Nie potrafię znaleźć żadnego.
Kwestię niewiedzy uczniów na temat pracy na roli połączę trochę z kawałkiem „Pytanie ma sens, bo uczę w liceum noszącym od stu lat imię wieszcza.”
Otóż zarówno wiedza o pracy na roli jak i wiedza nie ma z punktu widzenia tej maglowanej przeze mnie „statystycznej jednostki” nie ma żadnego sensu z wyżej wymienionych przeze mnie powodów. To o Mickiewiczu – może, ale tylko chwilowy by odpowiadać na pytania podczas lekcji języka polskiego. Potem? Kolejny raz nie widzę zastosowań – może poza występem w teleturnieju „1 z 10.
Obecny świat gna do przodu szybciej niż kiedykolwiek wcześniej, to co przydaje się w nim najbardziej to zdolność do szybkiej adaptacji, kreatywność, pomysłowość. Zapamiętywanie takich szczegółów jak rola myta – kłóci się po całości z tą pędzącą rzeczywistością w jakiej żyjemy.
Poruszę jeszcze jedną kwestię „Czytanie nie jest w modzie”. Czytanie jest w modzie, problem w tym by przeczytać wszystko co by się chciało – nie starczy życia, dosłownie. W moim pokoju zalega obecnie około 10 nieprzeczytanych książek – ale trzeba jeszcze iść do pracy, spotkać się z rodziną/dziewczyną/przyjaciółmi, oraz tu moje spostrzeżenie: konsumować też rozrywkę w innym formacie. Media: najpierw radio potem telewizja obecnie internet, wypierały się na wzajem, wypierając też po drodze książki i teatr – nie dlatego że były tylko bardziej efektowne, były też lepsze. Mogę bez problemu podać 10 tytułów filmów/witryn www/gier komputerowych które niosą znacznie ciekawsze treści niż chociażby Dziady Mickiewicza (oczywiście będzie to moja subiektywna opinia, ale rozejrzyjmy się – czy nie myślą tak też inni?). Zatem mając do dyspozycji film „Interstellar” i „Dziady”, wybiorę to pierwsze, traktujące o znacznie ciekawszych dla mnie tematach – egzystencji człowieka, piękna świata fizyki oraz przyszłości naszej cywilizacji, a sam obrzęd dziadów muszę przyznać bardziej utkwił mi za sprawą gry „Wiedźmin 3”, gdzie guślarz odprawia duchy w zaświaty, ponieważ nie oszukujmy się (a tematy słowiańskich obrzedów bardzo lubię), dzieło Mickiewicza jest obecnie mało dla czytelnika przystępne, i nie zawiera ono dla czytelnika żadnej ciekawej treści.
Na koniec chciałbym jeszcze napisać że czytamy z innymi absolwentami Pana blog :).
I jeszcze jedno, pamiętam że mieliśmy w Pana klasie za zadanie pisać notatki z wydarzeń kulturalnych, sądzę że gdyby uczniowie byli tu zachęceni do dzielenia się informacjami z innych mediów, bliskich im (oczywiście zgodnie z zasadami pisowni języka polskiego:) ) było by to znacznie bardziej dla nich motywujące (w końcu pisać dla nich o teatrze wywołuje reakcje- czy ja byłem kiedyś w teatrze?, ojej nuuuda!), natomiast z pewnością zyskała na tym by ich umiejętność wyrażania się w formie piśmiennej i gramatyka. A kto wie, może i nauczyciel się przy tym czegoś nowego nauczy?
Szanowny Panie Adamie,
Szanowni Pana Internetowi Czytelnicy, Szanowne Grono Pedagogiczne Warszawskiego Liceum im. Adama Mickiewicza,
Drodzy Młodzi,
Jest jednak nadzieja, że nasza obecność, logos i ethos ocalą w młodych myśl, pamięć, wyobraźnię, że in spe możemy iść w przyszłość i szkoły, i edukacji, i dziejów Ojczyzny… owszem inercja jest udziałem nowoczesnych ludzi – nie tylko Polaków, ale jest życzliwość – ta jeszcze z tradycji Arystotelesa (myślę, że przynajmniej niektórzy kojarzą Stagirytę, może wiedzą, że był uczniem Platona, nieco przekornym)… zawsze dobro ocaleje…
nie chodzi o tani optymizm – myślę tu o życiu Prawdą… jest Miłość i nie musi to być parafrazą naszej historiozofii… Etyka filologii – jest bezustannie wyzwaniem – i to kręci – by tak rzec… to rozwija, daje nadzieję… Serdeczne pozdrowienia z Warszawy od kolegi nauczyciela… Maciej z Warszawy
Dziękuję panie Macieju za sympatyczną refleksję.
Zaś drogi Absolwencie – Twoje uwagi wymagają dłuższej odpowiedzi. Dlatego na razie krótko – świat jest znacznie bardziej skomplikowany, niż wynika z Twojego tekstu. Są takie słowa ważne dla człowieka: dobro, prawda, sprawiedliwość, piękno, miłość a także inne: patriotyzm, prawo, dzielność, odwaga. Dlatego powinniśmy znać „Dziady”, wiedzieć, coś o Stańczyku, bywać czasami w teatrze przeczytać jakąś książkę, może „Potop” a może „Ferdydurke”. Ktoś gdzieś, także polonista, właściwych postaw młodego człowieka uczy. To dobrze.
A o co mi chodzi z pomnikiem Mickiewicza? Chcę, abyśmy nie patrzyli wyłącznie na czubek własnego nosa, lecz widzieli i zapamiętywali świat nas otaczający. I gdy uczniowie w Krakowie umawiają się pod pomnikiem Mickiewicza, aby wiedzieli, że to pomnik naszego wieszcza a nie pomnik jakiegoś bezimiennego być może ważnego człowieka.
Pozdrawiam serdecznie
Panie Adamie,
Mam wrażenie, że stara się Pan poprzeć tezę naciąganymi argumentami. Nie sądzę, żeby znajomość osoby Adama Mickiewicza była w jakikolwiek sposób uzależniona od znajomości lokalizacji jego pomników. A jako absolwent pozwolę sobie zaznaczyć, że każdy myślący człowiek wpisałby jako pomnik popiersie przed szkołą. Wiedza o znikomej użyteczności jest niczym, w porównaniu do zdolności myślenia i wyciągania sensownych wniosków. Dlatego o ile zgadzam się, że zadowalającą odpowiedzią na pytanie o pochodzenie mleka nie jest „ze sklepu”, o tyle niestety informacje o Zygmuncie Starym są zbędne. Zwłaszcza, że można je zdobyć w kilka sekund, używając techniki. Mimo wszystko zgadzam się, że poziom spada. Młodzi zatracili ciekawość świata, jednak nie można się dziwić, kiedy cała wiedza ludzkości dostępna jest na wyciągnięcie ręki. Niestety system edukacji nie nadąża za trendami. Brakuje pomysłów na zainteresowanie uczniów treściami przekazywanymi w czasie lekcji. Oczywiście to tylko moja opinia, oparta na doświadczeniach z czasów nauki.
Pozdrawiam
Tak, napisałem, że trudno rozmawiać o renesansie, jeżeli postać Zygmunta Starego jest obca. Trudno też rozmawiać o postaci Stańczyka w „Weselu”. Bo cóż mi z tego, że uczeń ma wiadomości w Internecie? Z Internetem nie podyskutujemy. A w ankietce zawsze zaznaczam, że nie chodzi mi o pomniczek przed szkołą. Tak na marginesie, ostatnio jedna z klas zaskoczyła mnie, bo kilkoro uczniów pamiętało o pomniku Mickiewicza w Wilnie. Ale nie wiedzieli, cóż to takiego Ostra Brama (i jak rozmawiać o Inwokacji „Pana Tadeusza”?). Cała rzecz w tym, że o różnych sprawach w klasie dyskutujemy i niezbędną wiedzę jakoś tam uczniom sączę. Napiszę jeszcze na ten temat.