Plaża nad Bałtykiem to takie dziwne miejsca na świecie rządzące się odrębnymi prawami i obyczajami. „Nasza” plaża pewnie też. Choć w porównaniu z innymi jest chyba jakaś inna. Na „naszej” plaży zawsze można znaleźć miejscówkę w pierwszym rzędzie – bezpośrednio nad morzem. I nie trzeba wpychać się na siłę między dwa „państwa” otoczone parawanami – zawsze mamy możliwość wybrać sobie miejsce, ot, trzeba przejść 50 metrów i można się rozkładać. Można też, gdy trafi się na palących sąsiadów, zwinąć się i przejść kawałek dalej. A więc plaża ideał. Z wolnym drugim, trzecim i czwartym rzędem.
Ten czwarty jest pod płotem. Jeszcze rok temu w naszej okolicy go nie było. Ale jest. I dobrze, bo piaszczysta skarpa była systematycznie rozdeptywana przez osoby, które szły na skróty do lasu. Więc dobrze, że ten płot został postawiony. Fakt, nie możemy się ułożyć w cieniu drzew. Ale to da się przeżyć.
Oczywiście jest rejon prawie tak wyglądający, jak plaże, gdzie smaży się stu Polaków na stu metrach kwadratowych. To wybrany kawałek piasku przy głównym wejściu, gdzie znajdziemy dwa namioty z dobrem wszelakim do jedzenia i picia oraz mniejsze stoiska i budki, a to z goframi i lodami, a to z zapiekankami czy zabawkami dla dzieci. Siedzą też dziewczyny zaplatające warkoczyki. Jak wszędzie. Przed wejściem dwie duże restauracje – bary szybkiej obsługi, jeszcze jakiś kiosk z lodami i nasze ulubione miejsce – kawiarniolodziarnia „Cuba”. Bywamy tam, właśnie tam, często, chyba nawet za często. Ale można tam kupić ciastka, lody, gofry, rurki z kremem i zupełnie niezłą kawę. Niestety tylko niezłą. Ale czy człowiek zawsze musi mieść to, co najbardziej lubi? Siedzimy tam sobie pod parasolami, patrzymy na tłum i kto wie, czy właśnie nie w tym miejscu czujemy się jak na prawdziwych wczasach nad morzem?
A na plaży przy tym wejściu tam kłębi się tłum i między jego namiotami, parasolami, kocami i ręcznikami przechodzi się z trudem. Kawałek dalej jest już pustawo. I jest super.
Obyczaje znad Bałtyku? Owe „państwa” grodzone parawanami już tyle razy były opisywane, więc nie ma sensu rozwijać tego tematu. Jeden fakt jest wart podkreślenia. Wszyscy wokół są mili, uprzejmi, kulturalni. Panie (i panowie) w restauracji „Wielorybek”, i te od zapiekanek, lodów, te od zabawek, gofrów i innych dóbr. One w sezonie ciężko pracują i bardzo się starają, byśmy byli z tej pracy zadowoleni. Ale także ludzie wokół są w większości uśmiechnięci, zadowoleni. Nie słyszy się popularnego słowa na k… Staliśmy się na plaży jacyś cywilizowani. To bardzo dobrze.
I drugi obyczaj – nasi rodacy zazwyczaj nie wchodzą do wody. Leżą, piją i piwo, jedzą gofry. Morze jest dla większości z nich płaszczyzną do oglądania. I jest im dobrze.
Mnie też. Bo na plaży (i jej okolicach) fajno jest.